Ubrania pod kluczem

Dwie próby samobójcze, wypadek podczas
ucieczki, przypadki wąchania kleju, ochroniarze pilnujący
wychowanków, bójki i wyzwiska - w toruńskim pogotowiu opiekuńczym
nie ma spokoju - informują "Nowości".

W listopadzie ubiegłego roku, po tym jak dyrektor pogotowia złożył rezygnację, szefem placówki została Danuta Orzechowska. Mówiło się o likwidacji pogotowia. Powodem miały być między innymi wyniki kontroli przeprowadzonej przez Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie oraz zmiana przepisów dotyczących placówek wychowawczych. Od planów likwidacji odstąpiono. Ma być reorganizacja. Przeciwko likwidacji był także wojewoda.

"Pan wojewoda uważał, że likwidacja toruńskiego pogotowia opiekuńczego była niewskazana. W całym województwie są tylko trzy takie doraźne placówki wychowawcze (także w Bydgoszczy i Brzeziu). Toruńska jest bardzo dobrze wyposażona. Dlatego zwrócił się do prezydenta Torunia o rozważenie utrzymania pogotowia" - powiedziała Małgorzata Dysarz, rzecznik wojewody.

W międzyczasie kilka osób odeszło z pracy na własną prośbę.. Potem zaczęły się zwolnienia. Aktualnie z 13 wychowawców pracuje jedynie pięciu.. Reszta jest na zwolnieniach lekarskich.

We wtorek w pogotowiu pojawili się ochroniarze. Wychowankowie mają zakaz opuszczania placówki. W środę jedna z wychowanek dostała przez komórką wiadomość, że przyjeżdża z Wąbrzeźna jej chłopak. Chciała wydostać się przez okno drugiego piętra po związanych prześcieradłach i spadła. Z kilkoma złamaniami leży na oddziale ortopedii szpitala dziecięcego.

"Z dziećmi mogę się dogadać. Problem w kadrze. Cokolwiek zrobię jest krytykowane. Nie ma otwartej wojny, ale są komentarze, zła atmosfera" - mówi i dyrektorka pogotowia Danuta Orzechowska. "Musiałam zastosować drastyczne metody. Do tej pory panowała tu anarchia i bezprawie. Wychowankowie mieli za dużo swobody. Teraz jest wielki bunt, bo kazałam im zdeponować ubrania Dzieci nie są narażone na głód, chłód czy kary cielesne".

Jak zaznacza Danuta Orzechowska, reorganizacja ma polegać na likwidacji jednej grupy. W związku z tym musi zwolnić trzy osoby. Ochroniarzy wprowadziła doraźnie. Dlatego, że dzieci odmówiły pójścia do szkoły, śmiały się cynicznie, wąchały klej. Chodziło o to, żeby "opanować pęd do ćpania". Zdaniem dyrektorki obecne kłopoty są przejściowe. Zgodnie z przepisami od 1 stycznia w pogotowiu nie powinny przebywać osoby, które miały sprawy karne, tylko opiekuńcze. Nadal jednak są tu osoby czekające na umieszczenie w placówce resocjalizacyjnej. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)