Turcy chcą kupić LOT
Tureckie linie lotnicze Turkish Airlines potwierdziły, że są zainteresowane przejęciem PLL LOT. W reakcji na tę wiadomość w poniedziałek notowania przewoźnika na tureckiej giełdzie zwyżkowały o 3% - donosi w poniedziałek dziennik "Financial Times".
Linie Turkish Airlines upoważniły komitet wykonawczy, by dokonał "wstępnej analizy procesu prywatyzacyjnego i potencjału inwestycyjnego LOT-u" - brzmi komunikat tureckiej firmy, cytowany przez "Financial Times".
Gazeta nazywa to "formalnym krokiem, wykraczającym poza (dotychczasowe) zainteresowanie polską grupą, któremu w 2010 roku dał wyraz naczelny dyrektor Temel Kotil".
W odróżnieniu od LOT-u Turkish Airlines są liniami dochodowymi, choć mają za sobą trudny rok i ucierpiały na skutek osłabienia tureckiej waluty, liry. Mimo to przez ostatnie trzy lata turecki przewoźnik zwiększył stan posiadania z ok. 130 do 180 maszyn i przeznaczył rekordowe środki na reklamę. Turkish Airlines w 49% należą do skarbu państwa.
Niektórzy analitycy sceptycznie odnoszą się do potencjalnej transakcji. "Obecna sytuacja jest trudna dla linii lotniczych. Nie mam wrażenia, by takie przejęcie było konieczne" - cytuje "Financial Times" Erdema Hafizoglu z firmy świadczącej usługi finansowe BGC Partners w Stambule.
Zadłużenie netto Turkish Airlines wzrosło z 4,2 mld tureckich lirów (TL) (ok. 2,3 mld USD) w 2010 roku do 7,1 mld TL (ok. 3,9 mld USD) na koniec trzeciego kwartału 2011 roku. Za pierwsze trzy kwartały 2011 roku przewoźnik odnotował stratę netto w wysokości 467 mln TL (257 mld USD). Zysk za trzeci kwartał wyniósł 77 mln TL (42 mln USD) - podaje dziennik.
Z kolei LOT, który w 93% stanowi własność polskiego skarbu państwa, za 2011 rok spodziewa się strat na poziomie 50 mln zł (ok. 15 mln USD). Państwowy właściciel chce zamknąć prywatyzację LOT-u do końca 2012 roku.
Rzeczniczka resortu skarbu Magdalena Kobos zastrzegła, że nie ustalono jeszcze skali transakcji."Financial Times" zauważa jednak, że jeśli ministerstwo zdecyduje sprzedać więcej niż 50% udziałów, LOT będzie musiał zostać zdjęty z listy przedsiębiorstw o znaczeniu strategicznym dla polskiej gospodarki.
Kobos dodała, że polskimi liniami interesuje się jeszcze inny kupiec, jednak prosił o zachowanie anonimowości.