Trzy razy Oświęcim
Pierwszy raz byłem w Oświęcimiu ze szkolną
wycieczką. Do dziś noszę pod powiekami tamten widok kobiecych
włosów, dziecięcych zabawek, inwalidzkich lasek i - nie wiem
dlaczego - zwykłej walizki z fibry. Może dlatego, że moi rodzice
też taką mieli. Jechała z nimi ze Szczecina do Warszawy - po
siedmiu latach od Powstania wracali do swojego miasta z taką samą
walizką z jaką TEN KTOŚ, kto mniej od nich mając szczęścia,
pojechał do Oświęcimia - pisze redaktor naczelny "Trybuny" Marek
Barański.
27.01.2005 | aktual.: 27.01.2005 07:04
Drugi raz byłem w Oświęcimiu parę lat temu z moją córką. Do dziś noszę pod powiekami widok turystów z całego świata fotografujących się na tle baraków, prycz, a także - a jakże - na tle Bloku 11 i ściany śmierci. Zapewne dołączyli te fotki do innych - z wieżą Eiffla, Chińskim Murem, Manhattanem i Akropolem w tle - podkreśla komentator dziennika.
Trzeci raz, z moją wnuczką, już chyba nie pojadę. Gdy dorośnie, a ja jeszcze będę, sam opowiem jej o Auschwitz - konkluduje publicysta "Trybuny".