Tramwaje pod specjalnym nadzorem
W gabinecie dyrektora Tramwajów Śląskich S.A. przez wiele miesięcy zamontowana była profesjonalna instalacja podsłuchowa. Rejestrowała ona zarówno twarze gości, jak i prowadzone tam rozmowy. Nagrania mogą służyć do szantażowania wielu ważnych osób w województwie śląskim.
30.01.2004 08:43
O "taśmach z tramwajów" mówiło się w naszym regionie już od wielu miesięcy. Była to jednak wewnętrzna tajemnica śląskich polityków SLD, którzy bali się, że goszcząc w gabinecie dyrektora powiedzieli o jedno zdanie za dużo i zostali nagrani. Do końca trudno było jednak uwierzyć, że w przedsiębiorstwie podległym Skarbowi Państwa, ktoś mógł wpaść na pomysł zainstalowania podsłuchu. Gdy w szafce na zapleczu odkryto elektroniczną centralę, a potem za żaluzjami znaleziono mikroskopijne kamery i mikrofony, nie było wątpliwości.
Jak wynika z faktur, instalację założył były dyrektor Tramwajów Śląskich Janusz Mikuła, działacz SLD i obecny członek Wojewódzkiego Sądu Partyjnego tego ugrupowania. W celu lepszej inwigilacji swoich rozmówców Mikuła przestawił nawet swoje biurko w poprzek gabinetu, tak aby jego rozmówcy występowali twarzą do kamery ukrytej przy żaluzjach, a ich głosy były lepiej rejestrowane przez mikrofon. Instalacja, oficjalnie zarejestrowana jako alarmowa, w każdej chwili mogła być włączona za pomocą jednego z dwóch mikropilotów.
Janusz Mikuła, człowiek bez cenzusu wyższej uczelni (!), przestał być dyrektorem Tramwajów w połowie minionego roku. Dzisiaj jest zarządcą komisarycznym będzińskiego Metalzbytu. Gdy nowym szefem Tramwajów został Wojciech Miszczyk, sprawa tajemniczej instalacji trafiła do policji. Została jednak, z niewiadomych powodów, umorzona. Miszczyk nie zdecydował się jednak na demontaż całego systemu. Uczynił to dopiero nowy szef Tramwajów Śląskich - Rafał Kołakowski, który zażądał usunięcia kamery i mikrofonów. Podobno wcześniej w gabinecie dyrektora zjawiła się Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która wszystko dokładnie sprawdziła, ale jej rzecznik temu zaprzecza.
Gdy zaczęliśmy badać całą sprawę, w szeregach SLD zapanował popłoch. Wiele osób - w tym posłowie i senatorowie - obawia się, że w gabinecie dyrektora padły stwierdzenia, które mogą je skompromitować. Cały czas nie wiadomo, kto ma w rękach taśmy, na których zarejestrowano poufne rozmowy w gabinecie szefa Tramwajów Śląskich.
witold pustułka