Tragedia trzynastolatki
Tragedia, dramat, szok. Te słowa to za mało, żeby opisać wypadek, do którego doszło na łódzkich Bałutach. 13-letnia Ola weszła na IX piętro bloku przy ul. Obornickiej i wyskoczyła z okna klatki schodowej. Zginęła na miejscu. Na półpiętrze zostawiła tylko buty. Żadnego listu.
27.04.2007 08:41
Nikt nie widział, jak dziewczynka wchodziła na parapet okna ani tego, czy sama z niego wyskoczyła, czy też została wypchnięta. Filigranową blondynkę leżącą przed klatką schodową zauważyli przechodnie. Na początku myśleli, że dziewczynka się potknęła i przewróciła. Dopiero kilka chwil później, kiedy zauważyli, że się nie rusza, zaalarmowali pogotowie i policję.
Prawdopodobnie było to samobójstwo, nie chcę nawet myśleć, że ktoś jej w tym pomógł... - mówił Andrzej Knap, komendant II komisariatu, który przyjechał na miejsce wypadku.
Dziewczynka nie miała przy sobie ani torebki, ani plecaka. Policjanci nie znaleźli niczego, co pomogłoby ustalić jej tożsamość. Na półpiętrze policjanci znaleźli jej buty, co zdaniem biegłego, może wskazywać na samobójstwo. Funkcjonariusze zabezpieczyli ślady, przesłuchali mieszkańców bloku. Nikt jej nie znał, ani wcześniej nie widział. Jak przyszedłem, to już leżała, była policja - mówi pan Wojtek, dozorca. Nie znam jej, tutaj nie mieszkała.
Policjanci sprawdzili okoliczne szkoły. Okazało się, że Ola nie była uczennicą pobliskiego Gimnazjum nr 17 ani Szkoły Podstawowej nr 166. Sąsiadujące z blokiem XXX Liceum Ogólnokształcące od razu wykluczono, bo dziewczynka nie wyglądała na licealistkę.
Kobieta mieszkająca obok też nic nie widziała. Jak przyszła, odjeżdżało pogotowie.
To jest blok grozy! W ciągu 10 lat cztery osoby skakały z tych okien - mówią okoliczni mieszkańcy. Pamiętają m.in., że wśród osób, które targnęły się na życie, była kobieta, którą mąż zdradzał i wojskowy.
Różni tu już skakali. Ale żeby dziecko?! Taka tragedia... - komentowali gapie.
Policjanci ze zdjęciem Oli objeżdżali okoliczne szkoły. Tymczasem, późnym popołudniem mama dziewczynki sama zgłosiła się na policję. Zaniepokoiła się, bo córka miała być w domu o godz. 12. Nie wiedziała co się stało. Policjanci natychmiast skojarzyli fakty. Podany przez kobietę rysopis zgadzał się z wyglądem Oli. Pojechali do domu rodziców dziewczynki w towarzystwie psychologa.
To normalna, sympatyczna rodzina. Na wiadomość o śmierci Oli jej rodzice doznali tak wielkiego szoku, że potrzebna była interwencja pogotowia. Zostali w domu, bo mają jeszcze młodszą córkę - mówią policjanci.
Wstępna hipoteza zakłada, że przyczyną tragedii mogły być szkolne niepowodzenia Oli. (mp.)