PolskaTomasz Lis: finał prezydenta

Tomasz Lis: finał prezydenta

Niemal wszyscy w Polsce mają ugruntowaną
opinię na temat tego, czy prezydent zrobił dobrze, czy źle, nie
stawiając się przed komisją śledczą. Problem w tym, że odpowiedź
na pytanie "dobrze czy źle" zna tylko kilka osób w Polsce, w tym
sam Aleksander Kwaśniewski - pisze w "Rzeczpospolitej" Tomasz Lis.

12.03.2005 | aktual.: 12.03.2005 07:21

Jeśli prezydent wiedział, że są pytania, na które nie ma dobrej odpowiedzi, czyli jeśli wiedział, że stoi przed dylematem: skandal z powodu zignorowania komisji albo narażenie się na krzywoprzysięstwo, zrobił dobrze. W każdym razie ze swojego punktu widzenia. Kalkulacja była prosta - wielka krytyka po odmówieniu stawienia się przed komisją lub wielki skandal po stawieniu się przed nią, kiedy impeachment byłby perspektywą całkiem realną - pisze Lis.

Ale jeśli prawdopodobieństwo wpadnięcia w pułapkę było małe, prezydent popełnił kosmiczny polityczny błąd. Trzeba było zmierzyć się z komisją, patrząc jej członkom prosto w oczy, a nie wygłaszając na ich temat filipiki w Pałacu Prezydenckim - uważa Lis.

Zdaniem Lisa poniedziałek, 7 marca, ma wielkie szanse, by być dniem definiującym prezydenturę Aleksandra Kwaśniewskiego. Może przesłonić jego autentyczne sukcesy - uchwalenie konstytucji, wejście Polski do Unii Europejskiej i NATO, pomoc w doprowadzeniu do bezkrwawego, szczęśliwego finału ukraińskiej rewolucji.

Może pozbawić go szans na międzynarodową karierę. Może definitywnie przekreślić jego polityczne przywództwo. Może pozbawić go poparcia dużej części tych, którzy byli mu wierni i którzy oczekiwali męstwa, a nie dezercji - pisze Lis w "Rzeczpospolitej". (PAP)

Więcej: rel="nofollow">Rzeczpospolita - Finał prezydentaRzeczpospolita - Finał prezydenta

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)