To nie pogrzeb NATO
Grzebanie Sojuszu Północnoatlantyckiego w momencie obecnego kryzysu jest przedwczesne - pisze na łamach moskiewskiego dziennika "Niezawisimaja Gazieta" Igor Maksimyczew z Instytutu Europy Rosyjskiej Akademii Nauk.
_ "Uważam obecną histerię za rzecz nie na miejscu"_ - pisze rosyjski politolog, dodając, że - jego zdaniem - należy powstrzymać się od wszelkich opinii, mówiących o kryzysie czy wręcz rozpadzie NATO.
_ "Obwinianie Niemiec czy Francji o to, że rozbijają NATO, że grzebią solidarność atlantycką, że zdradzają Amerykę, to w rzeczy samej demagogia, którą objaśniać należy przede wszystkim wewnętrznopolitycznym aspektem rywalizacji obu stron"_ -stwierdza Maksimyczew.
Dodaje on, że - jego zdaniem - wraz z kryzysem wokół Iraku ujawniły się po prostu różnice poglądów, wcześniej "starannie ukrywane" przez Sojusz. "Od różnic do kryzysu a tym bardziej do rozpadu jest jednak daleka droga" - zaznacza.
Od poniedziałku NATO zmaga się z kryzysem, który niektórzy obserwatorzy uważają za największy w historii tego sojuszu. Francja, Niemcy i Belgia formalnie sprzeciwiają się udzieleniu Turcji pomocy militarnej na wypadek wojny z sąsiadującym z nią Irakiem, faktycznie zaś ich postawa oznacza policzek dla opowiadającego się za wojną Waszyngtonu.(mp)