To coś to był łoś
Zwierz wędrował autostradą A4. Koło Góry św. Anny zderzył się z ciężarowym mercedesem, a potem skasował renaulta clio - donosi "Nowa Trybuna Opolska".
14.09.2006 | aktual.: 14.09.2006 09:06
Do wypadku doszło o 5.20 na 259. kilometrze autostrady.
To był na pewno łoś, miał charakterystyczne dla tego zwierzęcia poroże - mówi podinspektor Mirosław Kutynia, zastępca komendanta Powiatowej Komendy Policji w Strzelcach Opolskich. Byliśmy zaskoczeni, skąd w tych okolicach znalazł się łoś i w dodatku na ogrodzonej autostradzie. Policjanci w pobliżu nie stwierdzili żadnych dziur w płocie. Łoś uszkodził najpierw ciężarówkę, a potem kompletnie roztrzaskał renaulta na angielskich tablicach. Anglicy będą mieli co opowiadać po powrocie do domu.
Żadnemu z kierowców nic się nie stało. Łoś nie miał szans na przeżycie. Zepchnięto go na pobocze, a potem jego usunięciem zajął się zarządca autostrady - Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad w Opolu.
Bolesław Pustelnik, dyrektor opolskiego oddziału GDDKiA: Gdy projektowano opolski odcinek autostrady i jej zabezpieczenia, w ogóle nikt nie mówił, że tu są łosie. To zwierzę na Opolszczyźnie przecież nie występuje! Poza tym chyba nie przeskoczyłby płotu, który ma 2,20 m wysokości. Oczywiście wydam polecenie dokładnego sprawdzenia ogrodzenia.
Według mł.inspektora Jacka Zamorowskiego, naczelnika wydziału ruchu drogowego KWP w Opolu, opolski odcinek autostrady jest bardzo dobrze zabezpieczony przed wtargnięciem zwierząt na jezdnię. Mimo to zdarzają się wypadki z udziałem zwierząt. Ostatnio słyszałem o dziku, który szarżował po autostradzie w okolicy Prądów. Ale łoś? Pierwsze słyszę.
Według Zamorowskiego, zwierzęta mogą dostać się na jezdnię albo niedomkniętą bramą awaryjną, albo gdy część ogrodzenia jest zniszczona.
Łoś na Opolszczyźnie to faktycznie pewna sensacja - mówi Ryszard Miler, nadleśniczy Nadleśnictwa Strzelce Opolskie. To zwierzęta wędrowne, mogą przez nasz teren przechodzić. Dziesięć lat temu łosie zamieszkiwały nawet lasy w okolicy Górażdży oraz Miedzianej. Nawet się tam rozmnażały, ale potem zniknęły. W sierpniu zaś słyszałem, że ktoś widział łosia w nadleśnictwie w Zawadzkiem i to mógł być ten sam zwierz, który pojawił się na autostradzie.
Łoś to wielki wędrownik, przemierza setki kilometrów. W ciągu jednego dnia mógł z Zawadzkiego przejść pod górę św. Anny. Potrafi też wysoko skakać.
Dwumetrowa przeszkoda nie musiała go zatrzymać. Gdy już znalazł się na jezdni autostrady, był w potrzasku, wypadek był tylko kwestią czasu. To ogromne zwierzę, waży co najmniej 300 kilogramów. Zderzenie rozpędzonego auta z takim kolosem jest bardzo groźne. Ci kierowcy mieli szczęście - mówi Miler.