Tiry sieją postrach w Łodzi
Tiry siały w poniedziałek postrach na ulicach Łodzi. Po godz. 18 ciężarówka wioząca ok. 300 pralek i lodówek przewróciła się na jezdnię przy al. Włókniarzy. Natomiast wcześniej, ok. godz. 3 nad ranem, kierowca tira wjechał w salon Seata, taranując po drodze bramę i trzy samochody.
04.03.2008 | aktual.: 04.03.2008 11:34
Tir wiozący sprzęt AGD przechylił się nagle na bok na łuku drogi i przewrócił na prawy pas al. Włókniarzy (przy ul. 11 Listopada), po którym jechał. Z przewróconego auta nie wypadł towar. Na miejsce przyjechali strażacy, którzy zabezpieczyli teren i wyciekające paliwo. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Kierowca tira odmówił poddania się badaniu lekarskiemu. Potem wraz z kolegą z tira, który jechał za nim, czekał na podstawienie innego samochodu do przeładowania pralek, aby potem postawić ciężarówkę na koła. Przez kilka godzin prawy pas drogi był nieprzejezdny.
Straty na prawie 300 tys. zł spowodował natomiast kierowca tira, który wczoraj po godz. 3 pędził ul. Inflancką z nadmierną prędkością. Mężczyzna stracił panowanie nad pojazdem i tir wjechał w salon Seata.
Samochód ściął najpierw słup sygnalizacji świetlnej, a następnie staranował bramę wjazdową, uderzył w dwa auta stojące przed salonem i wepchnął je do środka budynku wprost na wyeksponowany tam samochód.
Nagle usłyszałem straszny hałas - relacjonuje Lech Serafiński, stróż salonu. Była noc, więc siedziałem sam. Wszędzie było pełno szkła. Mało brakowało, a tir wjechałby cały do środka. Miałem szczęście, że siedziałem w drugim końcu budynku.
Wszystko wyglądało makabrycznie - dodaje Henryk Urzędowski, dyrektor salonu._ Kierowca tira powiedział nam, że zupełnie nie wie, jak to się stało. Teraz sprzątamy i liczymy straty._
Zniszczeniu uległy brama, witryna salonu oraz trzy samochody. Kierowca tira był trzeźwy. Na szczęście nikomu nic się nie stało.
(ana)