PolskaTerrorysta z podwórka

Terrorysta z podwórka

Mieszkańcy budynków przy ul. Waleriana i Hałubki na katowickim Zawodziu panicznie boją się o siebie i dzieci. Od ponad 10 lat są terroryzowani przez sąsiada Andrzeja P. W końcu doszło do tragedii. Zginął człowiek.

Terrorysta z podwórka
Źródło zdjęć: © DZ

20.08.2005 | aktual.: 20.08.2005 11:28

Górnik z kopalni Staszic biega po podwórku z nożami i tasakiem. Obrzuca wszystkich wyzwiskami, bije i straszy, że zabije. Jego sąsiedzi czuli, że w końcu dojdzie do tragedii. Wczoraj na murckowskim cmentarzu pochowano 35-letniego Dariusza Dulnikiewicza. Pięcioma ciosami nożem zabił go Stanisław M., kompan P. od kieliszka. Sam P. też brał udział w tym tragicznym zdarzeniu. Policja potraktowała go jednak jak ofiarę, a nie sprawcę. Po 24 godzinach wyszedł na wolność!

? To jakieś nieporozumienie. To Andrzej P. jest winny śmierci mojego męża. Jak policja może go traktować jako pokrzywdzonego? ? pyta Joanna Dulnikiewicz, żona śmiertelnie ugodzonego nożem. ? Co tydzień wybiera inną ofiarę i zaczaja się na nią. Pobił sąsiadkę, inną zrzucił ze schodów. Wpadł z nożem do mieszkania sąsiada i wbił mu go w stół. Po nocach wali nam w drzwi, gania z tasakiem w ręku. Sika na wycieraczki, smaruje klamki kałem. To horror! ? opowiadają mieszkańcy familoków przy ul. Waleriana i Hałubki. Są pewni, że P. miał związek z zabójstwem Darka. Twierdzą, że to P. wywołał awanturę i sprowokował zabójcę. Następnie razem z żoną zacierał ślady. Wyprał zakrwawione ubrania i usiłował schować narzędzie zbrodni. ? Jeden trup już jest. Kto jeszcze ma zginąć, by P. dosięgnęła sprawiedliwość ? mówią mieszkańcy.

Horror zaczął się ponad 10 lat temu. Wtedy Andrzej P. został eksmitowany z prywatnej kamienicy przy ul. Żółkiewskiego. Zatruwał sąsiadom życie, urządzał na nich zasadzki, demolował klatkę schodową, oblewał drzwi farbą. Kiedy wprowadził się do familoka przy ul. Hałubki 11 zaczął robić dokładnie to samo. Tyle tylko, że z roku na rok był coraz bardziej agresywny i czuł się bezkarny. Sąsiadom wmawiał, że wszyscy mogą mu ?skoczyć?, bo ?ma plecy w policji?. Mimo że ich życie przemienił w horror, bali się na niego poskarżyć. W końcu doszło do tragedii. ? P. działa z rozmysłem i wszystko dokładnie planuje. Na mnie przez dwie godziny czekał w ubikacji na klatce schodowej. Chciał mnie pobić i to mu się udało. Boimy się wyjść z mieszkania. Najpierw przez wizjer sprawdzamy, czy gdzieś nie stoi. Do piwnicy i na strych chodzimy grupami. P. znęcanie się nad nami sprawia przyjemność ? opowiada sąsiadka Andrzeja P. Mimo wszystko lokatorzy domów przy ul. Waleriana i Hałubki na katowickim Zawodziu starali się normalnie żyć.
Wielu z nich to młode małżeństwa. Mają małe dzieci, które muszą się gdzieś bawić. Zrobili piaskownicę, poustawiali ławki i stoliki. Andrzejowi P. ta normalność przeszkadza. Regularnie niszczy wszystko, co się pojawi na podwórku.

Tak też było feralnej nocy z 31 lipca na 1 sierpnia. Zaprzyjaźnione rodziny siedziały na ławce przed domami i rozmawiały. Około godz. 23.00 usłyszeli hałas dochodzący znad Rawy. Darek Dulnikiewicz i jego znajomy poszli zobaczyć co się dzieje. Pijani P. oraz jego kompan Stanisław M. rozwalali ławki. Wywiązała się sprzeczka, a następnie bójka. Wszystko trwało dosłownie chwilę. Według policji jeden z mężczyzn powalił na ziemię agresywnego Andrzeja P. Na Darka napadł Stanisław M. Miał przy sobie długi wędkarski nóż. Zadał pięć ciosów. Dwa w serce, jeden w brzuch, jeden w rękę, a ostatni od tyłu w nerkę. ? Jakimś cudem Darek doszedł do nas. Przewrócił się. Zaczęła z niego tryskać krew. Wezwaliśmy pogotowie. Mimo że mówiliśmy, że dostał nożem w serce przyjechało dopiero po jakiejś pół godzinie. Reanimowaliśmy go. Ale wszystko to okazało się nieskuteczne. Kilka dni temu zmarł. To był wspaniały człowiek ? mówi jeden z sąsiadów.

Mieszkańcy Zawodzia są wściekli. Twierdzą, że tak jak zwykle awanturę sprowokował P. To, że nie on miał noża w ręku jest ich zdaniem przypadkiem. U P. policja jest niemal codziennie. Dawny dzielnicowy Sławomir Osuch, twierdzi, że przez lata wydeptał ścieżkę do jego mieszkania. Wizyty mundurowych nie robiły jednak na mężczyźnie żadnego wrażenia. Raz tylko udało się skierować jego sprawę do sądu. Wtedy funkcjonariusze zaczaili się w mieszkaniu prześladowanej przez niego sąsiadki. Sąd orzekł tylko grzywnę, a P. szalał jak dawniej. ? Boimy się zemsty P. Przez najbliższe kilka dni będzie siedział cicho, a potem znowu zacznie nas nękać ? mówią sąsiedzi.

Aldona Minorczyk-Cichy

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)