Tatuś-bestia
Wczoraj przed Sądem Rejonowym w Rzeszowie
rozpoczął się proces niespełna 50-letniego mężczyzny, o którym w
czerwcu "Super Nowości" pisały obszernie, jak gwałcił i
wykorzystywał seksualnie swoją córkę. Sąd wyłączył jawność
rozprawy, ale w sprawie tej pojawiły się nowe wątki.
-_ Pierwszy raz zgwałcił mnie, kiedy miałam 14 lat. Młodszy o sześć lat brat spał, matka wyszła do pracy na pierwszą zmianę, a ojciec rano wśliznął się nagle do mojego łóżka. Nie chcę mówić o szczegółach, bo to zbyt boli. Próbowałam bronić się i uciekać, ale mnie powalił i choć się broniłam - zgwałcił. Potem robił to samo coraz częściej, ale już z dodatkowymi "urozmaiceniami"..._- tak opowiadała reporterowi "Super Nowości" dziewczyna, która wczoraj uzyskała przed sądem status oskarżycielki posiłkowej.
26-letnia dziś Monika M. (jej dane osobowe "SN" zmieniły) jest przystojną i zgrabną blondynką, której widoczna nieufność i zaduma zdradzają dramat, jakiego stała się ofiarą w dziewczęcym wieku. -_ Próbowałam mamie o wszystkim powiedzieć, ale ojciec zagroził, że jak to zrobię, to rozgłosi, że to ja go sprowokowałam i że wzięłam za to od niego pieniądze. Później wielokrotnie próbowałam mamie powiedzieć o wszystkim, co ze mną wyprawiał, ale paraliżował mnie wstyd i strach, że spełni groźby i ogłosi wszem wobec, że jestem w osiedlu najgorszą k...._- dodała wtedy Monika do wstydliwego wyznania.
Tymczasem doszły do niej nowe wątki świadczące, że matka Moniki, która od kwietnia nie zainteresowała się jej losem, chce teraz wymeldować ją z mieszkania.
Matka wniosła do Urzędu Miejskiego w Rzeszowie pismo o wymeldowanie córki, ale ten wydał decyzję odmowną, uznając, że dziewczyna nie opuściła mieszkania dobrowolnie. UM obszernie uzasadnił swe stanowisko. Matka odwołała się od tej decyzji i Podkarpacki Urząd Wojewódzki - o dziwo! - uchylił decyzję UM i nakazał przeprowadzać w tej sprawie ponowne postępowanie administracyjne.
Nowa opiekunka skrzywdzonej dziewczyny zapowiada, że złoży w jej imieniu skargę na decyzję PUW do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Rzeszowie.
Wczoraj matka Moniki była na sądowym korytarzu, ale ani na moment nie podeszła do córki. Fotoreporterowi Super Nowości tłumaczyła, że wszystko jest nie tak, że córka przecież mogła jej wcześniej o wszystkim powiedzieć, a nie wyciągać takich spraw po latach przed sądem. (PAP)