Tak wygląda dziś krymski kurort
Opustoszałe plaże, zamknięte hotele i kioski nad morzem - tak wygląda dziś krymski kurort Ałuszta na brzegu Morza Czarnego. Miejscowi - od burmistrza poczynając, na zwykłych mieszkańcach kończąc - liczą jednak, że to przejściowe i latem sytuacja się zmieni.
24.03.2014 | aktual.: 24.03.2014 08:56
Odległa o godzinę jazdy autobusem od Symferopola Ałuszta według szacunków burmistrza Stanisława Kołota co roku przyjmuje około miliona turystów. W zeszłym roku ponad 60 proc. z nich przyjechało z Ukrainy, a ok. 25-30 proc. z Rosji.
- Znajdujemy się na wybrzeżu Morza Czarnego i dysponujemy bardzo dużą bazą dla turystów: mamy sanatoria, pensjonaty lecznicze, hotele i dość dużo prywatnych obiektów zbudowanych specjalnie w celu przyjmowania turystów - mówi burmistrz. W mieście są delfinaria, morskie akwarium, zakłady słynnego wina Massandra, a niedaleko góry.
Jak podkreśla Kołot, praktycznie cała gospodarka miasta pracuje na rzecz turystyki. Znaczną część win Massandra kupują turyści, pod ich kątem produkowane są kosmetyki z roślin aromatycznych, a do tego należy jeszcze dodać transport i telefonię komórkową.
- Pod względem inwestycji nie zajmujemy pierwszego miejsca na Krymie, bo nasze miasto jest nieduże, ale w przeliczeniu na jednego mieszkańca mamy najwyższy wskaźnik na półwyspie - w zeszłym roku ponad 5300 hrywien (1,5 tys. zł). Uważamy, że jesteśmy atrakcyjni dla inwestorów. Np. w zeszłym roku zakończono budowę drugiego skrzydła hotelu Radisson. To rosyjska inwestycja wartości 55 mln euro - opowiada Kołot. Jak dodaje, w Ałuszcie inwestuje głównie kapitał rosyjski.
Lazurowych wód Morza Czarnego mimo słonecznej pogody dziś jednak nikt prawie nie ogląda. Idąc wzdłuż plaży trudno znaleźć otwarty hotel, co po części wynika z tego, że jeszcze nie zaczął się sezon. Jednym z nielicznych otwartych jest pięciokondygnacyjny pensjonat leczniczy "Krymskije Zori" dla ponad 160 gości, który specjalizuje się w leczeniu górnych dróg oddechowych.
- Mamy teraz zajęty jeden pokój. Wyobraża pani sobie? - mówi administratorka hotelu Julia. "Chociaż powinniśmy mieć dwie drużyny piłkarskie. Zrezygnowali. Nikt teraz nie przyjedzie. Na razie wszystko jest zamrożone, stanęło".
Jak mówi, hotel miał już podpisane umowy na lato z ukraińskimi i rosyjskimi firmami turystycznymi, ale na razie wszystkie milczą. - Na pewno czekają na rozwój sytuacji. Chociaż jeszcze nikt nie powiedział, że nie przyjedzie - opowiada Julia. "Wiosna w tym sezonie jest u nas ciężka. Główną przyczyną jest sytuacja w kraju".
Większość gości pensjonatu przyjeżdża z Rosji, ale także część z Ukrainy. Administratorka uważa jednak, że jeszcze za wcześnie, by się martwić, gdyż rezerwacja na lato zaczyna się zwykle w kwietniu. - Czekamy. Ale myślę, że ludzie jak jeździli, tak będą jeździć. Nie zamykamy przecież granic. Jaka to różnica, Ukraina czy Rosja? - mówi.
W pozytywny rozwój sytuacji wierzy także Nina, administratorka malutkiego, 4-pokojowego hoteliku "Vita" przy ulicy prowadzącej z dworca nad morze. - Zwykle w marcu mamy już gości, ale nie wiem, jak będzie w tym roku - mówi. - Na razie nie mamy rezerwacji na lato, ale nad tym pracujemy. Mamy stałych klientów z Ukrainy, Białorusi, Rosji. Dzwonią, pytają, są zainteresowani, chociaż na razie nie wiemy, czy przyjadą. Ale myślę, że ludzie będą do nas i tak jeździć - dodaje.
Komplikacji związanych z przyłączeniem Krymu do Rosji nie spodziewa się także dyrektor wchodzącego w skład koncernu Massandra przedsiębiorstwa Ałuszta Władimir Gubanow. Jak podkreśla, zakłady produkują rocznie około 2 tys. ton wina. Połowę swojej produkcji sprzedają turystom w sezonie letnim, a resztę głównie na Ukrainę. Zysk firmy wynosi około 80 mln hrywien (23 mln zł).
- Patrzmy w przyszłość z optymizmem. Nie spodziewam się trudności ze sprzedażą naszego wina - mówi. - W Rosji jest dużo większy rynek niż na Ukrainie. I mają tam mniej wina, bo na Ukrainie są jeszcze wina z Odessy i innych regionów południa kraju, a obok leży Mołdawia. Wiemy, że w Rosji na nasze wino będzie jeszcze większy popyt".
Massandra jako firma państwowa zostanie znacjonalizowana. To także nie budzi zaniepokojenia Gubanowa. - Po prostu przejdziemy spod zwierzchnictwa Kijowa do Symferopola. Nie będzie się to wiązało z żadnymi utrudnieniami. Wręcz przeciwnie, dla nas to lepiej. Wcześniej jeździliśmy po wszystkie papiery i zezwolenia do Kijowa, a to bardzo długa droga. Teraz wszystko będziemy załatwiać u siebie, 40 km dalej - przekonuje.
Na dobry sezon liczy także burmistrz, choć przyznaje, że gdy w mediach pojawiły się informacje, że na Krymie jest niebezpiecznie, niektóre firmy turystyczne wycofały się z umów i poprosiły o zwrot wpłaconej zaliczki. - Ale w zeszłym tygodniu było u nas duże forum "Krymska wiosna". Uczestnicy z Rosji byli bardzo zainteresowani przyjazdami na Krym. Obiecują nam uzupełnić braki, a mają duże fundusze. Dlatego się nie boimy. Mamy nadzieję, że czeka nas dobry sezon - mówi.