Tak się leczą urzędnicy
Dwa miliony złotych rocznie - tyle według
"Faktu" Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa wydaje
na leczenie pracowników.
31.08.2006 | aktual.: 31.08.2006 09:15
Wysocy urzędnicy Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa nie muszą wystawać w długich kolejkach do lekarzy, zapisywać się na odległe terminy do specjalistów i na skomplikowane terapie. Pracownicy centrali mają do dyspozycji lekarzy ekskluzywnej prywatnej kliniki i sprzęt najwyższej jakości. A rachunek płacimy my. Prawie dwa mln zł rocznie.
O takich luksusach medycznych, jakie mają pracownicy agencji, która ma służyć rolnikom, mieszkańcy wsi mogą tylko pomarzyć - komentuje dziennik.
Gdy urzędnika zaboli głowa i zechce pójść do lekarza, wystarczy, że zadzwoni do kliniki. Uprzejma recepcjonistka umówi go na wizytę nawet u wysokiej klasy specjalisty. Wszystko od ręki, dowolne badania - natychmiast. Leczenie otyłości, rehabilitacja, prowadzenie ciąży, USG nagrywane na wideo, a rezonans magnetyczny na CD, wizyty domowe, szczepienia... To wszystko dla urzędników ARiMR.
Kierownictwo agencji wykupiło sobie i pracownikom specjalne abonamenty w jednej z najbardziej ekskluzywnych warszawskich prywatnych klinik. Wizyta u lekarza kosztuje tu 80 zł, konsultacja u profesora - 150 zł. A urzędnicy mają to wszystko za darmo. Płacimy za nich my wszyscy. I to słono - średnio 157 tys. zł co miesiąc - szacuje gazeta.
Ale były szef ARiMR Wojciech Pomajda ma to w nosie. Choć to jego ekipa podjęła decyzję o wydatkach na klinikę. Pytany przez "Fakt" o tę sprawę odpowiada, że nie będzie się z tego tłumaczył. Mam inne, ważniejsze sprawy na głowie - denerwuje się. (PAP)