Tajemnice pewnego terminarza
Pracownicy kopalni "Jankowice" wymyślili
zorganizowany system wykradania węgla z kopalni. Czy podobny może
kwitnąć w innych kopalniach? - pyta "Dziennik Zachodni".
W sprawę zamieszane są 22 osoby, w tym piętnastu pracowników zakładu: wagowe, placowi, ładowacze. Trzynastu podejrzanych przyznało się do winy, jedenastu poddało się dobrowolnie karze. W wyniku ich działalności, w okresie od 30 lipca 2004 do 30 kwietnia 2005, z kopalni wyparowało kilkaset ton węgla o wartości prawie 100 tysięcy złotych - pisze gazeta.
Cała sprawa zaczęła w kwietniu, w Rybniku, od zatrzymania do kontroli drogowej ciężarówki, którą prowadził kierowca z Wielkopolski, Zbigniew S. Wiózł 43 tony miału węglowego, choć faktura wskazywała, że powinien mieć 27 ton. Potem wyszło na jaw, że kierowca załadował w kopalni "Jankowice" samochód po brzegi, dając pracownikom łapówki.
"Zamiast 11 tysięcy, kierowca za węgiel zapłacił 3500 złotych "doli". Strażnik dostał 1500 zł, 1000 zł placowy i tyle samo kopalniana wagowa" - wyjaśnia prokurator Breisa z rybnickiej prokuratury. Przyciśnięty do muru kierowca oznajmił policjantom, że fakturę dostał in blanco od swojego szefa, przedsiębiorcy z Dobrzyna. Przełom w śledztwie przyniosło przeszukanie samochodu Zbigniewa S. "W jednym z terminarzy bardzo skrupulatnie zapisywał wszystkie transakcje. I te prawdziwe, i nielegalne" - dodaje dziennikowi prokurator "Dziennikowi Zachodniemu". (PAP)