PolskaTajemnica ukryta w butelce

Tajemnica ukryta w butelce

"Wiem, że nie ma dla nas ratunku, fale
zalewają statek" - te słowa 40 lat temu napisał na kartce marynarz
statku "Nysa". Zanim zatonął z 17 kolegami, włożył list do butelki
i rzucił w fale Morza Północnego. Po latach list przypadkiem trafił do syna
jednej z ofiar katastrofy - czytamy w "Gazecie Wyborczej".

Tajemnica ukryta w butelce
Źródło zdjęć: © WP.PL

20.10.2006 | aktual.: 20.10.2006 07:47

Tragedia "Nysy" była pierwszą po wojnie katastrofą w naszej flocie handlowej, w której zginęła cała załoga. Co zdarzyło się na statku 10 stycznia 1965 r., do dziś nikt nie wie. Tego dnia na Morzu Północnym szalał sztorm 10 stopni w skali Beauforta, sypał gęsty śnieg. Mały motorowiec "Nysa" z transportem złomowanych szyn kolejowych płynął ze szkockiego Leith do portu w Oslo. Ostatnim śladem jego istnienia był świetlny sygnał SOS odebrany w nocy przez norweski statek. Dzień później na miejscu tragedii polski trawler "Dalmor" odnalazł dwie rozbite szalupy, koła ratunkowe i kilka przedmiotów z "Nysy". 14 stycznia u wybrzeży Szwecji morze wyrzuciło ciała siedmiu spośród 18 ofiar katastrofy.

Trzy lata później spacerujące po plaży w Ustce małżeństwo z Poznania zwróciło uwagę na wystającą z wody butelkę. W środku znaleźli zapisaną nierównym pismem kartkę papieru śniadaniowego. "Statek nasz załadowany jest szynami, mocno przeładowany, ogromny sztorm. Wiem, że nie ma dla nas ratunku, fale zalewają statek, silniki przestały pracować, a wraz z nimi pompy. Próbowaliśmy spuścić szalupę. Woda zalewała ją jednak. Statek pogrąża się coraz bardziej w głębinę. Dalej nie mogę pisać. M/s Nysa 1965 r.".

Zabrali list do Poznania i oddali znajomym, których krewna straciła na "Nysie" męża. Ta krewna to Danuta Stachowiak z Gdyni, wdowa po Edmundzie Stachowiaku. Już nie żyje.

Miałem siedem lat, kiedy z radia dowiedzieliśmy się, że tata zginął- mówi Jerzy Stachowiak, syn, dziś 48-letni marynarz. - Kiedy kilka lat po śmierci ojca ci państwo z Poznania przywieźli list, matka schowała go głęboko w szufladzie. Nikomu o nim nie wspomniała. Dopiero po moim ślubie dała mi ten list razem z pamiątkami po ojcu. Próbowałem pytać, dlaczego wcześniej nic nie mówiła. Powtarzała, że nie chciała tamtych spraw rozgrzebywać. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)