Szukali dziecka, które bawiło się u kolegi
Zgłoszenie o zaginięciu 10-letniego chłopca
postawiło w sobotę po południu na nogi całą policję z Będzina
(Śląskie) oraz kilkudziesięciu policjantów z ościennych
miejscowości. Komunikat o zaginionym otrzymały komendy w całej
Polsce. Gdy trwała akcja, chłopiec jeździł z kolegą na sankach i
grał na komputerze. Policja odnalazła go w niedzielę.
26.02.2006 | aktual.: 26.02.2006 12:23
W akcję zaangażowane były ogromne siły nie tylko z będzińskiej komendy, ale także wielu innych jednostek. Przeszukiwano dworce, pustostany; w całej Polsce sprawdzano, czy chłopiec nie pojechał do dalekiej rodziny. Opublikowany został również komunikat o zaginięciu - powiedziała rzeczniczka policji w Będzinie, nadkom. Monika Francikowska.
10-letni Łukasz nie wrócił w piątek ze szkoły. Wujek chłopca, który jest jego prawnym opiekunem, początkowo szukał go na własną rękę. Gdy to nie przyniosło efektu, w sobotę po południu zgłosił jego zaginięcie. W policji zarządzono alarm i podjęto zakrojone na szeroką skalę poszukiwania. Policjanci brali pod uwagę wszystkie możliwe hipotezy, od ucieczki z domu po porwanie.
W niedzielę przed południem policjanci odnaleźli Łukasza u kolegi z klasy. Choć o zaginięciu informowały lokalne media, rodzice kolegi nie wiedzieli, że Łukasz jest poszukiwany. Chłopiec powiedział policjantom, że jego wujek zgodził się na to, aby Łukasz spędził weekend u kolegi, jednak opiekun tego nie potwierdza. Chłopcy byli na sankach, potem grali na komputerze.
Zakrojone na szeroką skalę poszukiwania to standardowa procedura, uruchamiana w podobnych przypadkach. Niestety, nie zawsze poszukiwania kończą się pomyślnie. Policjanci nadal poszukują 8-letniego Mateusza z Rybnika, który zginął w pierwszym tygodniu lutego. Chłopiec wyszedł z domu, by z kolegami zjeżdżać na sankach. Poszukiwania trwają, sprawdzane są m.in. sygnały od jasnowidzów.