Szpiedzy panoszą się w Polsce
Prezydent, premier, Sejm, Ministerstwo Spraw
Zagranicznych - najważniejsi politycy i urzędy w Polsce są pod
obstrzałem rosyjskich służb specjalnych - donosi "Fakt".
08.01.2005 | aktual.: 08.01.2005 07:19
14 hektarów rosyjskiego imperium w Warszawie, czyli rosyjskie budynki pod bokiem najważniejszych w kraju urzędów, to wierzchołek góry lodowej. Rosjanie nie tylko mogą nas bezkarnie podsłuchiwać, korzystając z bliskości swoich budynków i polskich urzędów. Swoich ludzi umieszczają także wśród najważniejszych polskich polityków.
W najwyższych strukturach władzy działa u was 22 może 23 oficerów KGB iSVR - wywiadu cywilnego i dyplomatycznego oraz 16 do 19 agentów GRU, czyli wywiadu wojskowego - twierdzi były płk Oleg Gordijewski, najwyższy rangą sowiecki szpieg, który uciekł na Zachód - dodaje gazeta.
Skąd to wie? Z doświadczenia. A twarze agentów z teczek KGB widuję nawet w telewizji, gdy oglądam relacje z Polski - zdradza. Co mają do roboty w Polsce rosyjscy szpiedzy? Zbierają informacje, które mogą wykorzystywać przeciw waszemu krajowi, werbują agentów i szukają haków - tłumaczy dziennikowi były płk służb specjalnych Aleksander Litwinienko, który uciekł z Rosji w końcu lat 90. Najbardziej interesują się MSZ- dorzuca inny były rosyjski agent. gen Oleg Kaługin - informuje dziennik.
Co ciekawe nasi politycy nie są zaskoczeni aktywnością rosyjskich szpiegów. Znam problem - mówi gazecie szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Andrzej Barcikowski. Ale nie mogę się wypowiadać - ucina. Nieco więcej zdradza były szef kontrwywiadu Konstanty Miodowicz z PO: W strukturach władzy w Polsce funkcjonują agenci zwerbowani jeszcze przez sowieckie służby. A płk Gordijewski sygnalizuje coś bardzo istotnego dla bezpieczeństwa państwa - przyznaje "Faktowi".
Gordijewski radzi, żebyśmy wzięli przykład z Amerykanów i Brytyjczyków, którym on sam pomaga chronić się przed rosyjskimi szpiegami - pisze "Fakt".