Szokująca sytuacja w Polsce
Na operację biodra w państwowym szpitalu trzeba czekać nawet kilkanaście lat, na operację usunięcia zaćmy – nawet 3 lata, tyle samo czekają dzieci na usunięcie migdałków. Kolejki mogłyby być wprawdzie krótsze. Ale nie będą! Rząd nie przygotował na czas odpowiednich przepisów, dzięki którym za pieniądze NFZ moglibyśmy leczyć się za granicą.
19.10.2013 | aktual.: 21.10.2013 13:45
Chodzi o unijną dyrektywę, która wszystkim mieszkańcom Unii Europejskiej pozwoli na leczenie się poza granicami kraju. Zgodnie z nią Polacy mogliby leczyć się bez kolejek, np. w Czechach czy w Niemczech, nie płacąc za to ani złotówki. Leczenie musiałby finansować Narodowy Fundusz Zdrowia.
Ale rząd nie ma na to szczególnej ochoty. I jak może opóźnia wprowadzenie nowych przepisów. Każdy miesiąc zwłoki oznacza bowiem dla rządu olbrzymie oszczędności. A nasze zdrowie? Kogo ono obchodzi…Poszczególne kraje Unii mają czas do 25 października na wdrożenie odpowiednich przepisów. Polska się ociąga. Efekt jest taki, że pacjenci, tacy jak Jan Kaczmarek z Katowic, któremu NFZ wyznaczył termin operacji biodra na 2028 rok, muszą czekać w kolejce. Bez szans na pomoc nawet za granicą.
– Bez nowych przepisów NFZ nie zwróci pacjentom pieniędzy za zabiegi czy badania wykonane za granicą – mówi ekspert ds. ochrony zdrowia Rafał Janiszewski. I wszystko wskazuje na to, że przepisy zmienią się nie prędko. Rząd dopiero pracuje nad ustawą, a potrzebne są jeszcze rozporządzenia. Na ich wydanie minister zdrowia ma czas do końca 2015 roku. I też raczej nie będzie się spieszył. – Istnieje ryzyko, że nawet po wejściu w życie proponowanej nowej ustawy pacjenci nie dostaną zwrotu kosztów poniesionych na leczenie za granicą – potwierdza Piotr Piotrowski założyciel Porozumienia 1 czerwca, które działa na rzecz poprawy doli pacjentów.
Piotr Piotrowski jest ojcem Michałka chorego na dziecięce reumatoidalne zapalenie stawów i latami już wojuje z NFZ o pieniądze na leczenie synka. Łatwo nie będzie nawet, gdy przygotowane przez rząd zmiany wejdą w życie. Przepisy są tak napisane, że na leczenie za granicą trzeba będzie zdobyć w NFZ skierowanie, a fundusz zapłaci tylko za te świadczenia, które są w Polsce w tzw. koszyku świadczeń gwarantowanych. Na dodatek jeśli więc jakiś zabieg będzie za granicą droższy, NFZ zwróci nam tylko część kosztów. – To nam nie zagwarantuje pełnej swobody korzystania ze świadczeń medycznych – podkreśla ekspert Rafał Janiszewski. Po co więc tak komplikować przepisy? Żeby zniechęcić chorych do leczenia za granicą i w ten sposób zaoszczędzić. Tylko w tym roku na zagraniczne leczenie zaplanowano 51 mln zł. Pieniądze nie zostaną wydane, bo nie ma przepisów. Ale na pewno znacznie uszczupliłyby budżet NFZ.
Jeśli ustawa nie wejdzie w życie – budżet zyska. A że pacjenci ucierpią? Kto by się tym przejmował…
Polecamy wydanie internetowe Fakt.pl:
Szefowa dyplomacji zabójczynią Mossadu