"Szmajdziński mówił mi we śnie..."
Leszek Miller wyznaje "Wprost", że niedawno śnił mu się Jerzy Szmajdziński, którego zapytał o ostatnie sekundy lotu prezydenckiego tupolewa. Zdradza też, dlaczego nie wierzy w partię Janusza Palikota i jak odbiera Donalda Tuska podczas drugiej kadencji rządu.
27.02.2012 | aktual.: 27.02.2012 09:15
- Otucha jest zawsze potrzebna - mówi "Wprost" Leszek Miller. Podkreśla, że najgorszy czas dla SLD już minął, choć "kilka pierwszych tygodni po wyborach wydawały się koszmarnym snem, który nie miał prawa się zdarzyć". Pytany, co przez ten sen mówili członkowie SLD, odpowiada, że niektórzy opuszczali bezradnie ręce, mówili, że chyba rzeczywiście czas się pożegnać z SLD.
Zapytany, dlaczego nie wierzy w partię Janusza Palikota, odpowiada, że prawdziwa partia polityczna musi mieć jakieś spoiwo, musi być zbudowana na wspólnocie programowej albo życiorysów. Podkreśla też, że SLD z punktu widzenia Palikota jest atrakcyjne, bo ma cenne struktury, od gmin do województw, których partia Palikota nie ma. - Ale anschlussu nie będzie - zapowiada Miller. Jego zdaniem były prezydent Aleksander Kwaśniewski prawdopodobnie jest zauroczony Palikotem, bo uznał, że z SLD już nic nie będzie.
Pytany o działania SLD w najbliższym czasie, odpowiada, że na początku chce przeprowadzenia wszystkich wewnętrznych procedur, zakończonych kongresem. Po kongresie SLD ma zacząć realizować bardziej strategiczne pomysłu już niedotyczące samej partii.
- Zazdroszczę, jestem zawistnikiem z tego punktu widzenia. I jestem pełen uznania. Ale Midas już wie, że dziś nie jest pokryty teflonem - mówi Miller pytany, co myśli patrząc na "politycznego Midasa-Tuska". Zaraz dodaje jednak: - Irytacja, nerwowość premiera. I widać taką złą energię płynącą od niego, to jest człowiek zirytowany od rana do wieczora.
Miller wyznaje, że niedawno śnił mu się tragicznie zmarły pod Smoleńskiem Jerzy Szmajdziński. - Spojrzał na mnie, a ja mu powiedziałem: Jurek, przecież ty nie żyjesz (...) Ja na to: słuchaj, jak już cię widzę, to powiedz, jak to było? A on odpowiedział: no przecież wiesz, kto to organizował. Odpowiedziałem: no tak, ale mi chodzi o te ostatnie sekundy. Chciał mi coś powiedzieć, ale niestety zniknął - opowiada "Wprost" Miller.