Sypnęli generała K.
Baronowie mafii paliwowej: "Mieczysław K. sprzedał
nam tajne dokumenty". Mieczysław K.: "To brednie". "Gazeta Wyborcza"
dotarła do zeznań osób, które oskarżyły, b. szefa śląskiej policji.
Generał K. jest tymczasowo aresztowany m.in. pod zarzutem
ujawnienia mafii paliwowej tajnych policyjnych materiałów.
Sypnął go Przemysław K., baron paliwowy ze Śląska. W 2001 r. policjanci z CBŚ przeszukujący siedzibę szczecińskiej firmy BGM znaleźli kopie tajnych dokumentów, m.in. rozkazu komendanta głównego policji powołującego specgrupę do walki z mafią paliwową - pisze dziennik.
Przemysław K. zaczął sypać w śledztwie w 2003 r. Protokół przesłuchania z 3 kwietnia: "Czy podejrzany zetknął się z tajnymi dokumentami policji dotyczącymi mafii paliwowej?" - brzmi pytanie. "Pokazał mi je Artur K. u mnie w firmie w Częstochowie. (...) Oświadczył, że ma ten dokument od generała K. Artur K. wcześniej mi mówił, że zna się z generałem. Przekazywał mi, że był raz lub dwa w Komendzie Wojewódzkiej w Katowicach" - odpowiada Przemysław K. - relacjonuje "Gazeta Wyborcza".
Trzy dni później Przemysław K. opowiada o spotkaniu z Mieczysław K. Było to w 2002 r., niedługo po odejściu generała na emeryturę. Oficjalnie - ze względu na stan zdrowia. Nieoficjalnie - pod naciskiem przełożonych, w związku z podejrzeniami o powiązania z mafią paliwową - czytamy w dzienniku. "Generał K. powiedział, że prowadzi prywatne śledztwo, kto przyczynił się do tego, że on musiał odejść ze stanowiska" - powiedział Przemysław K.
Kolejne przesłuchanie - konfrontacja Przemysława K. i Artura K. "Artur K. nie miał powodu kłamać co do osoby przekazującej mu te dokumenty" - przekonuje Przemysław K. Artur K.: "Kategorycznie oświadczam, że człowiek o nazwisku Mieczysław K. nie ma z tymi kartkami nic wspólnego". I wyjaśnia dalej, że tajne dokumenty dostał od nieznanego funkcjonariusza UOP. Owszem, opowiadał różnym znajomym, jakoby dla mu je generał K., ale to była bujda. Mówił tak, bo bał się tego nieznanego gościa z UOP. Ale przyznał, że kilka razy spotkał się z Mieczysławem K. - pisze "Gazeta Wyborcza".
Co na to generał? We wrześniu ubiegłego roku mówił, że były to spotkania towarzyskie. Tymczasem z prywatnych zapisków, które kilka dni temu służby specjalne znalazły w domu generała, wynika co innego: "Dotarłem do Artura K., odbyłem z nim spotkanie. Początkowo zaprzeczał, gdy przycisnąłem go, przyznał się, że takie dokumenty posiadał i pokazywał swoim kolegom, także współpracownikom. Przyznał, że otrzymał je od pracownika UOP, nie mógł o tym mówić bezpośrednio, gdyż byłby posądzony o współpracę z UOP, stąd pytany o źródło mówił, że to ja mu je dałem" - cytuje dziennik.(PAP)