Święto Zmarłych
Krążymy na różnych orbitach. Najczęściej na niskich, z których rzeczy na ogół małe i błahe wydają na wielkie i ważne - pisze w "Trybunie" Krzysztof Pilawski.
Są jednak dni, gdy wzbijamy się wysoko i widzimy te same rzeczy w otoczeniu innych. Wtedy dostrzegamy ich prawdziwy rozmiar, nabieramy do nich właściwego dystansu.
Mimo globalizacji, polskie Święto Zmarłych nie zamieniło się w halloweenową infantylną szopkę, z wystawionymi w oknach dyniami, balami upiorów i biegającymi od domu do domu wrzeszczącymi dziećmi, domagającymi się słodyczy. 1 listopada nie dajemy sprowadzić się na niską orbitę - stwierdza Krzysztof Pilawski. (PAP)