Święci do wynajęcia
Współcześni mikołaje są zdolni do wszystkiego: zaryzykują wspinaczkę po drabinie, za nieśmiałych wyznają miłość, wtaszczą meble na czwarte piętro. Choć to nie licuje z godnością świętego, zdarza im się nawet roznosić gadżety z sex-shopów.
06.12.2004 | aktual.: 06.12.2004 08:22
Andrzeja Kąskiego - najstarszego stażem mikołaja z Legnicy - nic nie jest w stanie zaskoczyć. 14 lat temu przywiózł czerwony strój z Wrocławia i od tej pory co grudzień obchodzi miasto z workiem. Opowiada, jak któregoś roku Cyganie zaprosili go, aby rozdał dzieciom sztabki najprawdziwszego złota. - Pilnowali przy drzwiach i przy oknach, bym przypadkiem z tym złotem nie uciekł - opowiada. Andrzej Kęski dziś przyucza następcę: Janusza Grabowskiego. Pracy jest jednak niewiele. Z sentymentem wspomina czasy, kiedy miał po 60-70 zamówień w ciągu tygodnia. - Człowiek musiał wynajmować samochód, żeby się wyrobić - mówi. Wrocławianin Marek Strzałkowski, który od dwóch lat w przebraniu mikołaja objeżdża prywatne mieszkania, również nie ma dużo roboty: na wczoraj i dziś umówiło się z nim zaledwie 10 klientów. Cena za wizytę to 30 złotych, jeśli maluchów jest mniej niż cztery. Za każde następne dziecko mikołaj dolicza sobie po 5 złotych. - Dotąd nie miałem żadnych nietypowych zamówień - twierdzi. - Wszystko odbywa się
zwyczajnie: daję dziecku prezent, chwilę rozmawiamy, pozuję do zdjęć i jadę do następnego mieszkania.
Po drabinie do komina Podając się za sfrustrowanego rodzica sześciolatka, który nagle przestał wierzyć w Świętego Mikołaja, dzwonię pod numer z gazetowego ogłoszenia “Ach, Święty Mikołaj...” (tel. 888-385-100). Sympatyczny, tubalny głos po drugiej stronie nie pozwala wątpić, że trafiłem na rasowego przedstawiciela tej profesji. - Halo, mikołaj? - upewniam się. - Tak, mikołaj. Mikołaj w drodze. - Mam trochę nietypową prośbę... - Śmiało, mikołaje mają różne doświadczenia - zachęca właściciel tubalnego głosu. -Dostarczamy paczki dla dzieci, ale też dla dorosłych. Niektórzy sobie zamawiają gadżety z sex-shopów, naprawdę nie ma problemu. - Nie, nie, nic z tych rzeczy - wyjaśniam. - Chodzi o syna, któremu życzliwi koledzy w przedszkolu uświadomili, że Święty Mikołaj to tylko jakiś przebieraniec z doklejoną brodą. - A ile chłopiec ma lat? - Sześć. - No tak, to ten wiek - potakuje ze zrozumieniem mikołaj.
- Pomyśleliśmy z żoną, żeby go nabrać, ale potrzebujemy pana pomocy - tłumaczę dalej. - Mamy na piętrze pokój z kominkiem. Wieczorem podstawię drabinę na zewnątrz, otworzę okno, a pan wejdzie po drabinie do pokoju i narobi trochę hałasu. Wie pan, żeby wyglądało, że mikołaj spadł przez komin. Będziemy z małym w pokoju obok, przybiegniemy i dalej już normalnie... -... prezenty, wierszyk i tak dalej. No, dobra, nabierzemy malucha - zgadza się Święty Mikołaj. Usługa, choć nietypowa, kosztuje 40 złotych - tak jak zwykła wizyta. Serce pęknie jak lód 40 złotych to wrocławski standard. Tyle samo za wizytę chce ode mnie drugi Święty Mikołaj (tel. 071/330-13-01). Tym razem wcielam się w nieszczęśliwie zakochanego grafomana. - Trochę mi brak śmiałości - tłumaczę. - Może by pan przy okazji wręczania prezentu wyznał za mnie miłość pewnej dziewczynie, co? - No, dobrze - lituje się święty. - Napisałem dla niej wiersz. Jeśli by pan go odczytał albo powiedział z pamięci, byłoby fajnie. - Mogę przeczytać. - Niech pan
posłucha, czy to może być - chrząkam. - “Może zdarzy się cud,/ pęknie serce jak lód/i pokochasz mnie szczerze./ Tego życzy ci Jerzy”. Dobre, prawda? Tylko nie wiem, czy może być samo “Jerzy”, czy może dodać “Jerzy P.”? - Jak zna innego Jerzego, to lepiej dodać literkę z nazwiska, żeby wiedziała o kogo chodzi - doradza życzliwie mikołaj. Dusza człowiek.
Świnka u sąsiadki Świętego Mikołaja z Legnicy (tel. 0604 885 864) szybko przekonuję, by wręczył mojej córce żywe zwierzątko: świnkę wietnamską. - Nie ma problemu - mówi. - Ale czy mógłbym przywieźć panu tę świnkę ze dwie, trzy godziny przed wizytą? Bo potem będę w pracy i nie dam rady - proszę. Mikołaj ma jednak łeb nie od parady: - To niech pan zostawi świnkę u sąsiadki i uprzedzi, że po nią przyjdę - proponuje. Cena w porównaniu z wrocławską taryfą bardzo atrakcyjna - 20 złotych.
10 złotych za dźwiganie - Kupiłem fotel dla żony - łgam następnemu mikołajowi (tel. 071/ 35 25 104). - Stoi w piwnicy, ale sam nie dam rady wtaszczyć draństwa na górę. To może byśmy we dwójkę, co? - pytam nieśmiało. - Wysoko? - Czwarte piętro. - Damy radę - dziarsko deklaruje mikołaj. - To ja pożyczę od kolegi strój, żeby mnie żona nie poznała, wniesiemy fotel i potem pan już wszystko profesjonalnie poprowadzi, dobrze? - Niech będzie. Cena wizyty to 30 złotych - rzeczowo przechodzi do meritum mikołaj. - Za dźwiganie mi pan nie policzy? - cieszę się. Przedwcześnie. Rychło zostaję sprowadzony na ziemię: - Dorzucisz pan dychę i będzie dobrze.
Piotr Kanikowski