Studenckie stołówki plajtują
Nad większością studenckich stołówek w Polsce zawisło widmo bankructwa. Stołówki ledwo wiążą koniec z końcem, bo mają coraz mniej klientów. Kilka z nich trzeba było zamknąć.
Wszystko dlatego, że w październiku rząd cofnął dotacje na ten cel, a studenci przerzucili się na bary mleczne. Wybór nie był trudny, bowiem w stołówce pełny obiad kosztuje 8 złotych, a w barze tylko 5. Niektórzy krakowscy studenci wybrali jeszcze bardziej oszczędną wersję i przerzucili się na obwarzanki.
W samym tylko Krakowie upadły już dwie stołówki - na Akademii Rolniczej i Politechnice Krakowskiej. Upadek kolejnej jest kwestią dni, a pozostałe mają ogromne trudności.
"Mamy 2 stołówki. Ich sytuacja ekonomiczna jest bardzo niepokojąca" - mówi rektor krakowskiej AGH profesor Ryszard Tadeusiewicz.
Nieco lepiej jest na Uniwersytecie Jagiellońskim, ale nie wiadomo jak długo.
"Studentów w naszych stołówkach jest znacznie mniej" - przyznaje szef samorządu studentów UJ Piotr Wroński.
O przywrócenie dopłat do stołówek apelowali rektorzy polskich uczelni. Argumentowali, że szukający oszczędności studenci zniszczą sobie zdrowie. Z ostatnich badań Collegium Medicum UJ wynika, że wśród młodych ludzi rośnie odsetek zachorowań na gruźlicę - chorobę powstałą między innymi wskutek złego odżywania się. (IAR)