Strzelał w ogródku
Około 100 pistoletów na ostrą amunicję i gazowych, granaty ręczne i moździerzowe, trotyl, pociski do działek 20 mm oraz grubo ponad tysiąc sztuk amunicji - takiego odkrycia dokonali policjanci z Komendy Miejskiej Policji w Siemianowicach Śląskich w jednym z domków w dzielnicy Przełajka. Za posiadanie takiego arsenału, którym można by uzbroić kilka posterunków policji zatrzymano 58-letniego Janusza B. W domu znaleziono też urządzenie do przerabiania broni gazowej na ostrą.
Wczoraj wczesnym rankiem zablokowano prawie całą ul. Wiejską. Na każdym skrzyżowaniu stali funkcjonariusze i zawracali zbliżające się do miejsca działań saperów auta. Nawet tych, którzy chcieli dojechać do własnych domów. Ekipy policyjnych pirotechników przystąpiły do rozbrajania domku. Kilkadziesiąt metrów w najbliższym sąsiedztwie posesji zostało odgrodzone taśmami. Nikt nie mógł przejść. - Otrzymaliśmy informację, że może w tym budynku znajdować się nielegalna broń. Ile dokładnie sztuk broni zgromadził Janusz B. będziemy mogli policzyć dopiero, gdy saperzy oczyszczą dom z granatów i innych materiałów wybuchowych. Z całą pewnością samych pistoletów jest kilkadziesiąt sztuk, a amunicję można liczyć wiadrami. Wszystko to jest porozrzucane po całym domu, w nieładzie - mówi kom. Robert Sokołów, szef sekcji kryminalnej siemianowickiej policji. - Strach pomyśleć co stałoby się, gdyby na przykład doszło w tym budynku do pożaru.
Rozminowywanie domku trwało do godziny 15. Furgonetka wywoziła zgromadzone materiały wybuchowe na poligon kilka razy. Tam je po prostu detonowano. Potem dopiero zaczęto ewidencjonować, ile i jakiej broni znajduje się w domu. Policjanci sprawdzają zatrzymanego mężczyznę. Jest zapalonym myśliwym, należy też do koła strzeleckiego w Bytomiu. Posiada pozwolenie na kilka strzelb myśliwskich. Policjantom powiedział, że jest miłośnikiem militariów, a pistolety i granaty zbiera, bo to jego hobby. Teraz policja bada, czy mężczyzna nie handluje bronią i czy jest powiązany ze światem przestępczym. - Sam podejrzany sprawia wrażenie, że nie zdaje sobie sprawy z grozy sytuacji, jaką wywołał. W dalszym ciągu jest przesłuchiwany. Skierujemy wniosek o jego tymczasowe aresztowanie - mówi Sokołów. - Używał broni także na własnym ogródku. Znaleźliśmy ślady strzałów i przedmioty, które mogły służyć jako cele.
Sąsiedzi dopiero wczoraj zdali sobie sprawę, że mieszkali właściwie "na bombie", chociaż o tym, że Janusz B. miał w domu broń myśliwską wiedzieli. Mężczyzna mieszkał przy Wiejskiej całe życie. - On już "za bajtla" latał po okolicy ze śrutówką i do wróbli strzelał, ale żeby tyle granatów i pistoletów trzymał tośmy nic nie wiedzieli - mówi Urszula Michna. Janusz B. zwykle już rano wyjeżdżał autem na cały dzień. Dopiero wieczorem wracał. Ponoć z nikim z sąsiadów nie utrzymywał bliższych znajomości. - Generalnie jednak grzeczny był, zawsze się ukłonił - stwierdził Tadeusz Michna. Za nielegalne posiadanie arsenału Januszowi B. grozi nawet do 8 lat więzienia. Nie jest wykluczone, że dojdzie do kolejnych zatrzymań w tej sprawie.
Groźni hobbyści W październiku ub. roku policja z Tych zatrzymała handlarza bronią. Mężczyzna sprzedał pistolet innemu tyszaninowi, z którego ten później strzelał na oślep ze swego balkonu w bloku. W mieszkaniu "strzelca" znaleziono 240 sztuk nabojów oraz rewolwer i pistolet. Obaj zostali aresztowani. Podobny arsenał do odkrytego w Siemianowicach znaleziono w grudniu w Bielsku-Białej. Policja w jednym z mieszkań na typowym blokowisku znalazła karabiny i pistolety automatyczne, pistolety oraz środki wybuchowe. Także w tym przypadku zatrzymany twierdził, że jest kolekcjonerem.
Przemysław Gluma