Strażnicy wciąż nie widzą...
W sobotę po raz kolejny sprawdziliśmy, co robią patrole straży miejskiej na ul. Piotrkowskiej. Jest tak samo, jak dwa tygodnie temu - strażnicy niewiele widzą, albo nie chcą widzieć.
Sobota, godz. 21.30
Na wysokości pasażu Rubinsteina stoi zaparkowany srebrny daewoo lanos. W środku siedzą dwaj strażnicy. Po pasażu kręcą się grupki młodych osób, co chwila racząc się alkoholem. Funkcjonariusze nie reagują. Kilkaset metrów dalej spaceruje patrol pieszy. Strażnicy spoglądają na wystawy sklepowe, rozmawiają. Mijają ciemne bramy, ale do żadnej nie zaglądają.
Godz. 21.50
Strażnicy zatrzymują się w podcieniach na ul. Legionów. Po kilkunastu minutach idą na postój taksówek na pl. Wolności. Mają zastrzeżenia do kierowców, że ci jeżdżą po chodniku.
- Owszem przejechałem może 5 metrów chodnikiem, bo nie ma już miejsca. Ale przecież tutaj nikt nie chodzi - mówi taksówkarz z czerwonego forda. - Szkoda, że strażnicy nie wykazują się taką gorliwością w przeczesywaniu okolicznych bram. Tam z pewnością mogliby się bardziej wykazać.
Godz. 22.15
Funkcjonariusze wracają na ul. Piotrkowską. Nie zwracają uwagi na dwie nastolatki pijące w bramie piwo. Na wysokości numeru 58 przechodzą na drugą stronę jezdni. Mijają się z innym patrolem. Ani jednych, ani drugich nie interesuje dwóch podpitych młodych mężczyzn, którzy idąc środkiem jezdni, kopią puszkę.
Godz. 22.30
Na wysokości pasażu Schillera spotykamy kolejnych funkcjonariuszy (czwarty patrol). Rozmawiają ze znajomym o butach. Następni napotkani strażnicy (piąty patrol) polują na niesfornych kierowców parkujących samochody na wysokości Kufra Reymonta.
W ciągu kilkudziesięciu minut spędzonych na ul. Piotrkowskiej spotkaliśmy pięć patroli straży miejskiej. Funkcjonariusze nie zaglądali do ciemnych bram. Nie zwracali uwagi osobom wulgarnie się zachowującym czy pijącym na ulicy alkohol.