Strajk listonoszy
Listonosze z większości działających w
Krakowie oddziałów pocztowych, w których pracują, zgłosili wczoraj
rano gotowość strajkową, oflagowali też budynki i wywiesili
transparenty protestacyjne. Podobne sygnały docierały z Wadowic,
Olkusza i Skawiny. To akt solidarności ze strajkującymi już
listonoszami w innych miastach - pisze "Gazeta Krakowska".
Jeśli dziś w Dyrekcji Generalnej Poczty Polskiej w Warszawie nie dojdzie do przełomu w negocjacjach, w poniedziałek co najmniej 90% listonoszy nie będzie roznosiło poczty.
Jeszcze wczoraj Bartłomiej Kierzkowski, rzecznik prasowy PP w Krakowie zapewniał "GK", że w stolicy Małopolski do strajku nie dojdzie. U nas jest inna sytuacja. Listonosze nie mogą się skarżyć na brak wypłat za nadgodziny, gdyż wszystko mają rozliczane- mówił. Ponadto w czasie rozmów z dyrekcją wyrazili jedynie solidarność z kolegami z Gdańska. O strajku nie było mowy - dodaje.
Andrzej Piekarz ze związku zawodowego NSZZ "Solidarność" pocztowców jest innego zdania. Cały czwartek prowadziliśmy rozmowy. Od rana wiedzieliśmy, że strajk w Małopolsce rozpocznie się już w piątek. Przekonaliśmy jednak listonoszy, aby poczekać do poniedziałku.
Piekarz tłumaczy, że ludzie mają dość. Nie chcą dłużej nosić 30 kg toreb i narażać życia i zdrowia nosząc renty i emerytury - za 1100 zł miesięcznie. Narzekają też na brak rezerwy kadrowej, gwarantującej 8-godzinny dzień pracy. Coraz więcej listonoszy rezygnuje z pracy, a nowi uciekają po 2 dniach. Trudno się dziwić protestującym listonoszom. (PAP)