Trwa ładowanie...
17-04-2012 12:08

Strach salonu


Lud smoleński, religia smoleńska – te określenia w ostatnim tygodniu zdominowany komentarze zwolenników rządu. Gdy okazało się, że mimo „głosów rozsądku” płynących z prorządowych mediów setki tysięcy ludzi w całej Polsce jednak pamiętają o ofiarach smoleńskiej katastrofy i okazują to w widoczny sposób, zaprawieni w walkach z ciemnogrodem żurnaliści sięgnęli po stare, wypróbowane metody.

Strach salonuŹródło: newspix.pl
ddttwzb
ddttwzb

Ze zdumieniem publicyści „Gazety Wyborczej” komentowali zrobiony na zlecenie „GW” sondaż. Na pytanie, czy przyczyny katastrofy zostały wyjaśnione, 34 proc pytanych odpowiedziało, że nie i nie będą, dopóki Rosjanie nie przekażą nam wraku i czarnych skrzynek. 32 proc. uznało, że rosyjskie władze do spółki z polskimi ukrywają prawdę. 25 proc. – że polskie władze niewystarczająco starają się, by wyjaśnić przyczyny katastrofy. 16 proc. wierzy, że najważniejsze fakty ujawnił raport Millera. 18 proc. uważa, że w Smoleńsku doszło do zamachu.

Jak to? Nawoływanie do polsko-rosyjskiej przyjaźni nic nie dało? Apele o zapalenie świeczek na grobach żołnierzy Armii Czerwonej przeszły bez echa? Po raz kolejny obudziły się „demony” polskiego patriotyzmu?

Twierdzące odpowiedzi na te pytania wprawiły mainstreamowych publicystów w popłoch, o czym świadczą ich komentarze, w których pod warstewką kpin lub mentorskiego tonu kryje się przerażenie.

Seanse nienawiści

Nie wiadomo, czy autorzy rozlicznych komentarzy w lewicowych mediach (a takimi są „GW”, „Polityka”, TVN i cały tzw. mainstream lub jak to woli – establishment) czytali artykuł Jerzego Urbana (nie miał odwagi podpisać się własnym nazwiskiem, kryjąc się pod pseudonimem Jan Rem), który ukazał się w 1984 r. w Tygodniku „Tu i Teraz”. Wystarczy jednak porównać tamten tekst z obecną publicystyką, by usłyszeć podobne nuty i taki sam ton pogardy.

ddttwzb

„W inteligenckiej części warszawskiego Żoliborza stoi kościół księdza Jerzego Popiełuszki – obok św. Brygidy w Gdańsku najbardziej renomowany klub polityczny w Polsce. (...) Co tam więc robi natchniony polityczny fanatyk, Savanorola antykomunizmu? (...) Jednym słowem, ten mówca ubrany w liturgiczne szaty nie mówi niczego, co byłoby nowe lub ciekawe dla kogokolwiek. Urok wieców, jakie urządza, jest całkiem odmiennej natury. Zaspokaja on czysto emocjonalne potrzeby swoich słuchaczy i wyznawców politycznych. W kościele księdza Popiełuszki urządzane są seanse nienawiści. Mówca rzuca tylko kilka zdań wyzbytych sensu perswazyjnego oraz wartości informacyjnej. On wyłącznie steruje zbiorowymi emocjami” – pisał Urban.

Naczelny tygodnika „Newsweek” Tomasz Lis jest mniej finezyjny: „Miłość do Polski, takiej jaka jest, wymaga umiejętności niedziwienia się i przyjmowania z dobrodziejstwem inwentarza rzeczy, słów i zjawisk, które w normalnych okolicznościach powinny jeśli nie szokować, to intrygować. (…) Nie powinniśmy się dziwić, że pałkarz z brukowca, mentalny żul i bęcwał wystawia cenzurki dziennikarzom. Nie powinniśmy się dziwić, że mistrz łatwych rymów (stąd nazwisko) nazywa większość z nas ludnością tubylczą (…)”.

Teraz, po blisko 30 latach, po raz kolejny sięga się po „nienawiść, która dzieli Polaków”. Dzień po obchodach drugiej rocznicy tragedii smoleńskiej Wojciech Czuchnowski w komentarzu na łamach „GW” pt. »Biesy« smoleńskie” pisał:

„We wtorek i w poniedziałek ze świętoszkowatym uśmiechem podjudzali tłum, by krzyczał jeszcze mocniej. Widok tych władców dusz pod Pałacem i ambasadą przypomniał mi scenę zebrania rewolucjonistów z »Biesów« Dostojewskiego, w której wykłada się teorię »puszczania dreszczy« w lud, »tak by jedni zaczęli pożerać drugich«. To właśnie oni robią. Z krzyżem w ręku i modlitwą na ustach rozpętują nienawiść między Polakami. Kiedyś ta nienawiść obróci się przeciwko nim”.

ddttwzb

Wspomniany Jan Rem, czyli Jerzy Urban, nie pisał wprawdzie o biesach, ale o upiorach wypuszczanych spod ornatu:

„Tymi sposobami można, owszem, ludzi przekonać. Nie sposób jednak wywołać żadnych emocji, zbudować wspólnoty uczuć i odruchów masowych, zespolić mas w oparciu o zbiorowe przeżycia polityczne. Jest to z mojej strony konstatacja, a nie propozycja urządzania np. antyreaganowskich wieców czy marszów ubarwionych paleniem kukły któregoś z masowych wrogów. Uważam za mądrą rezygnację z bogatych środków politycznego oddziaływania, sądzę, że umiar i racjonalizm będą procentować na dalszą metę, bo upiory, które żoliborski magik polityczny wypuszcza spod ornatu, same pozdychają. Myślenie ma przyszłość, nie zaś podniecanie fanatyzmu”.

Religia smoleńska

Nie tylko Jerzy Urban, „Trybuna Ludu” czy znienawidzony „Dziennik Telewizyjny” mówili o nienawiści i fanatyzmie. W 1986 r. Adam Pietruszka, płk Służby Bezpieczeństwa, zastępca dyrektora IV Departamentu MSW, za udział w zabójstwie ks. Jerzego Popiełuszki skazany na 25 lat więzienia (wyszedł na wolność w 1995 r.), skutecznie na kilka lat zablokował wydanie rodzinie m.in. sutanny ks. Jerzego.

ddttwzb

„Wymagającemu potępienia zdarzeniu, jakim było to zabójstwo [ks. Jerzego – przyp. red.], towarzyszyła histeria propagandowa, a co skrzętnie wykorzystała część kleru do krańcowej ekscytacji osób sfanatyzowanych. W tak powstałym klimacie zaczęto tworzyć »miejsca pamięci Popiełuszki« będące przyczynkami do siania prymitywnego fanatyzmu, dewocji oraz nietolerancji wobec osób niewierzących. Zrealizowanie powyższego postanowienia sądu ponownie ożywi kwestię, poprzez dostarczenie w wydanych rzeczach swego rodzaju relikwii, które z pewnością będą publicznie eksponowane i ulegną też metafizycznemu rozmnożeniu, aby »dekorować« określone miejsca. Do takiego stwierdzenia upoważniają mnie fakty aroganckiej symboliki związanej z Popiełuszką, mające miejsce nawet w takich obiektach pamięci narodowej jak groby wybitnych Polaków znajdujące się w Krakowie na Skałce. (…) Skoro zdaniem Sądu »obecnie wymienione dowody są zbędne«, wydaje się rzeczą najtrafniejszą ich zniszczenie, by nie zagracały archiwum sądowego” – pisał 5
marca 1986 r. z warszawskiego aresztu śledczego do Sądu Najwyższego Adam Pietruszka.

Te słowa brzmią znajomo. Także nie bez powodu język, którego używali propagandyiści po 1984 r. kojarzy się z dzisiejszymi „opiniami”, w których podobnie jak przed laty szafuje się „fanatyzmem” i „histerią”.

„Tak rodzi się religia. W emocjach, histerii, z błyskiem fanatyzmu w oczach. Z neoficką żarliwością, niepojętą dla tych, którzy stoją z boku i nie dają się unieść nurtowi.

ddttwzb

Postronni nic nie rozumieją. Bezradnie spoglądają na rozgorączkowane tłumy, na oczy wzniesione ku niebu, na ręce splecione do modlitwy. Na transparenty, święte znaki, na kapłanów nowego wyznania, którego świątyniami są kluby »Gazety Polskiej«. Niepojęte. O co tym ludziom chodzi? Dlaczego z pełną powagą i głębokim przekonaniem głoszą tezy jawnie absurdalne i nielogiczne? Dlaczego nagle ulegli atakowi szaleństwa?” – pisał Wojciech Maziarski w „GW” w felietonie „Święty Kościół Smoleński”.

W podobnym stylu stworzył felieton pt. „Gdy rząd milczy, szaleją demony” redakcyjny kolega Maziarskiego, Paweł Wroński: „W poniedziałek po demonstracjach w rocznicę katastrofy przed Pałacem Prezydenckim wieszczono narodzenie religii smoleńskiej, której Lech Kaczyński jest świętym, a Jarosław Kaczyński jej prorokiem”.

Spokrewniony ideologicznie z „GW” tygodnik „Polityka” piórem Janiny Paradowskiej („Brzoza znika, mgła gęstnieje”) nie używa określenie „religia”, lecz „choroba smoleńska”:

„Rzecz jednak w tym, że wprawdzie grupa wyznawców teorii spiskowych nadmiernie nie rośnie, ale rośnie grupa zdezorientowanych i wątpiących. (…) Rosną więc wątpliwości, na które nikt nie odpowiada. Tworzy się coraz dziwaczniejsza sytuacja, w której praktycznie nie istnieje już raport komisji Millera czy nawet raport MAK, gdzie przecież nie wszystko było zafałszowane”.

(...)

Dorota Kania

ddttwzb
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
ddttwzb
Więcej tematów