Strach i nerwy przy lądowaniu
Najbardziej spektakularne awaryjne lądowania ostatnich lat
O włos od tragedii... - zobacz zdjęcia
Awaryjne lądowanie Boeinga 767 PLL LOT na warszawskim Okęciu, choć towarzyszyło mu dużo nerwów, zakończyło się sukcesem. Maszyna, która leciała do Warszawy z Nowego Jorku, z 230 osobami na pokładzie nie mogła wypuścić podwozia i lądowała "na brzuchu". Nikt nie został ranny. W przeszłości zdarzały się podobne sytuacje. Przypominamy niektóre z nich.
(pp)
Lądowanie bez przedniego podwozia
19 października 2011 r. irański Boeing 727 ze 116 osobami na pokładzie lądował na lotnisku w Teheranie bez przedniego podwozia. Początkowo załoga próbowała usunąć usterkę, ale okazało się to niemożliwe. Piloci wylądowali opierając główny ciężar samolotu na tylnym podwoziu. Nikomu nic się nie stało.
Pasażer zaatakował załogę
11 maja 2011 r. lecący z Polski do Wielkiej Brytanii samolot musiał awaryjnie lądować na lotnisku Schiphol w Amsterdamie, gdy jeden z pasażerów, Brytyjczyk, zaatakował załogę maszyny. Mężczyzna próbował otworzyć drzwi maszyny w czasie lotu. Po kilku minutach został obezwładniony przez załogę i pasażerów. Kapitan uznał, że sytuacja nie jest pewna i konieczne jest przymusowe lądowanie. Na szczęście nie ucierpiała żadna ze 156 osób na pokładzie.
Groźny pies na pokładzie
6 grudnia 2010 r. lecący z Newark w stanie New Jersey do Phoenix w Arizonie samolot amerykańskich linii US Airways, z ponad 120 osobami na pokładzie, lądował awaryjnie w Pittsburghu w stanie Pensylwania, gdy przewożony na pokładzie mały pies pogryzł dwie osoby. Do incydentu doszło, gdy właścicielka czworonoga wypuściła go z klatki, w której był przewożony. Mały pies zaczął biegać po pokładzie samolotu. Nie podano, w jakich okolicznościach doszło do pogryzienia pasażera i stewardesy, ani czy ich obrażenia są poważne. Kapitan podjął decyzję o awaryjnym lądowaniu, by poszkodowane osoby otrzymały jak najszybciej pomoc medyczną.
Kłopoty z silnikiem
4 listopada 2010 r. Airbus A380 australijskich linii Quantas, który stracił jeden z silników nad Indonezją, lądował awaryjnie w Singapurze. Na pokładzie samolotu było 459 osób. Podczas lądowania nikt nie ucierpiał.
Fałszywy alarm bombowy
11 lipca 2010 r. lecący z Rio de Janeiro do Paryża samolot Air France lądował awaryjnie w Recife w północno-wschodniej Brazylii po fałszywej informacji, że na pokładzie jest ładunek wybuchowy. Bezpiecznie ewakuowano wszystkich 405 pasażerów i 18 członków załogi.
Niebezpieczne zderzenie z ptakami
7 czerwca 2010 r. marokański samolot ze 162 osobami na pokładzie lądował awaryjnie zaraz po starcie z lotniska Schiphol w Amsterdamie, ponieważ w wyniku zderzenia z ptakami został uszkodzony jeden z dwóch silników. Załoga wyłączyła silnik, gdy zaczął się z niego wydobywać dym. Po lądowaniu okazało się, że poważnie uszkodzony został też kadłub Boeinga 737-800. Żaden z pasażerów nie doznał obrażeń.
Trujące wyziewy w kabinie
13 kwietnia 2010 r. samolot linii American Airlines ze 145 osobami na pokładzie awaryjnie lądował na islandzkim lotnisku Keflavik, gdy pięciu członków załogi zachorowało zapewne na skutek chemicznych wyziewów w kabinie. Maszyna leciała z Paryża do Dallas.
"Cud na Hudson"
15 stycznia 2009 r. samolot pasażerski Airbus A320 towarzystwa US Airways wodował na rzece Hudson w rejonie Manhattanu, krótko po starcie z nowojorskiego lotniska LaGuardia, po zderzeniu ze stadem ptaków, które najprawdopodobniej spowodowały zatrzymanie obu silników maszyny. Wszystkie osoby, które znajdowały się na pokładzie - 150 pasażerów i 5 członków załogi - zostały uratowane i wciągnięte na pokłady statków i holowników. Kilkadziesiąt osób odniosło obrażenia.
Tragiczne lądowanie na lotnisku Domodiedowo
Awaryjne lądowanie nie zawsze kończy się szczęśliwie. 4 grudnia 2010 r. samolot pasażerski Tu-154M rozbił się w czasie awaryjnego lądowania na lotnisku Domodiedowo w Moskwie. Zginęły dwie osoby, a 83 zostały ranne. Na pokładzie samolotu, który należał do Dagestańskich Linii Lotniczych, było 163 pasażerów i 9 członków załogi. Jak się później okazało problemy zaczęły się po 29 minutach lotu, gdy zawiódł jeden z silników. Po chwili uległ awarii drugi, a także generatory prądu i urządzenia nawigacyjne. W momencie, gdy Tu-154M był kilkaset metrów nad ziemią, przerwał pracę trzeci silnik. Piloci lądowali praktycznie na ślepo. Z powodu złych warunków pogodowych nie dostrzegli w porę progu pasa startów i lądowań; samolot zdołali posadzić dopiero w połowie pasa. W efekcie Tupolew wypadł z niego i wbił się w wał ziemny na krańcu lotniska. Samolot rozpadł się na trzy części. Zdaniem ekspertów, to cud, że nie doszło do pożaru. Tu-154M nie mógł bowiem zrzucić paliwa i lądował z pełnymi bakami.
(pp)