Stłuczki, których nie było
Dwóch policjantów ze zgierskiej drogówki,
strażnik miejski, przedszkolanka i 14 innych osób zostało
zatrzymanych pod zarzutem wyłudzenia ok. 700 tys. zł odszkodowań
od firm ubezpieczeniowych - informuje "Dziennik Łódzki".
Organizatorem procederu był 37-letni bezrobotny Krzysztof M., którego, wraz z dwoma pomagierami, aresztował w czwartek sąd. Sprawą zajmuje się pięciu zgierskich prokuratorów.
Ze straży miejskiej został dyscyplinarnie zwolniony 27-letni Marek P. Według szefa straży Stanisława Bednarskiego był jednym z najlepszych strażników. "Gdy się dowiedziałem o sprawie, byłem zszokowany" - twierdzi Bednarski. Policjanci mają być wydaleni ze służby.
Proceder polegał na sfingowaniu kolizji drogowych i ich dokumentacji. Uszkodzone auta ustawiano na drodze i odgrywano scenkę zderzenia, fałszowano rachunki w warsztatach blacharskich i faktury na zakup części do naprawy rzekomo uszkodzonych aut.
Grupa wykorzystywała do stłuczek 16 marek różnych samochodów - od wartburga do bmw. Oświadczenia i dokumentację mieli przygotowywać pracujący dla niej policjanci. Niektóre samochody kilkakrotnie były okazywane agentom różnych firm ubezpieczeniowych. Za każdym razem pobierano odszkodowanie.
"Na razie zarzuty dotyczą osób kierujących grupą i bezpośrednio zaangażowanych w wyłudzanie odszkodowań" - mówi Witold Kozicki, rzecznik KWP w Łodzi. "Śledztwo zmierza do ujawnienia kolejnych kilkudziesięciu osób, pomagających w wyłudzeniach, m.in. agentów ubezpieczeniowych i rzeczoznawców".