Sprzedawała córkę gwałcicielom
Wyrodna matka sprzedawała córkę dwóm pedofilom. Trwało to kilka lat! W końcu dziewczynka nie wytrzymała, zdradziła okropną tajemnicę. Sprawą zajął się Sąd Rejonowy w Chorzowie, ale przez pół roku nie zdążył nawet przesłuchać poszkodowanej! A dziecko żyje w ciągłym strachu. Matka groziła córce, że zabije ją, jeśli nie wycofa zeznań...
12.06.2004 10:21
Życie Doroty (14 l.) ze Świętochłowic od najmłodszych lat przypominało horror. Głodna, brudna, zostawiana sama sobie... Wszystko przez matkę, Barbarę F. (40 l.), dla której najważniejsza była wódka. Córka zimą zbierała w lesie drewno na opał, dokarmiała się u sąsiadów. Zamknięta w sobie, wystraszona, nigdy się nie skarżyła. Dopiero jesienią ub. roku nie wytrzymała.
Któregoś dnia Dorota przyszła na zajęcia do świetlicy dla dzieci z rodzin alkoholików w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Świętochłowicach. - Napisała podanie, że chce iść do domu dziecka - wspomina Agnieszka Domienik-Koza (29 l.), pedagog ze świetlicy.
Ośrodek zareagował błyskawicznie. Przeniósł dziewczynkę do placówki opiekuńczo-wychowawczej. Tam wreszcie zobaczyła normalny dom. Na jej twarzy pojawił się uśmiech. Była szczęśliwa, że dostaje obiad, kanapkę do szkoły. Tam też zebrała się na odwagę. W styczniu napisała list do swoich nowych opiekunów. Opisała gehennę, którą przeszła u boku matki i jej dwóch przyjaciół, Romana G. (65 l.) i Piotra G. (35 l.).
Matka poznała Romana G. sześć lat temu na melinie u koleżanki. Roman G. miał rentę. Było za co wypić. Jak wynika z listu Doroty, matka za alkohol pozwalała Romanowi G. na obmacywanie córki. Sama namawiała go do tego. Potem rozochocił się Piotr G. (35 l.), syn Romana. Schodził z nią do piwnicy i tam rozbierał. Obmacywał ją, kazał się dotykać. Barbara F. pojawiała się u nich regularnie 20. każdego miesiąca, gdy dziadek dostawał rentę. Ona piła, a córką zabawiali się pedofile. Dochodziło do prawdziwych orgii. Dziewczynka była brutalnie gwałcona.
Opiekunowie Doroty byli przerażeni jej listem. Złożyli doniesienie do prokuratury. Śledztwo ruszyło, ale natychmiast utknęło w miejscu! Zawinił... sąd. - Mieliśmy związane ręce. Czekaliśmy, aż sąd przesłucha dziewczynkę - tłumaczy Bogdan Łabuzek (38 l.), szef prokuratury rejonowej w Chorzowie.
Procedura jest taka, że dziecko może być przesłuchane w obecności biegłego psychologa przez sędziego, ale ten nie miał czasu! Tę ospałość wykorzystała matka Doroty. Wyśledziła córkę, stłukła jej okulary, przystawiła nóż do gardła. Chciała, żeby wycofała swoje zeznania. Dopiero po sześciu miesiącach Dorota została przesłuchana!
Biegli potwierdzili, że jej zeznania są wiarygodne, dziewczynka mówi prawdę! Ale jej oprawcy są ciągle na wolności. Roman G. z synem mieszkają w centrum Świętochłowic. Roman G. jest po wylewie. Jego syn żyje z renty ojca. Jest kawalerem. Przyznaje, że spał z Dorotą. - Mówiła, że wyjdzie za mnie - wspomina Piotr G. - Tylko jak udowodnić, że jej nie molestowałem? - zastanawia się.
Barbarę F. zastaliśmy nad kieliszkiem. - Córka pierdoły opowiada, że sprzedawałam ją za wódkę - denerwuje się. - Pietrek pilnował jej - stwierdza. - Ja jestem dobra matka - bije się w piersi.