Sprzedany dowód zbrodni
Podczas śledztwa w sprawie podwójnego zabójstwa na toruńskim Rudaku, poszukiwanie sprawcy utrudniał również jeden ze świadków. Bardzo ważny, bo to on znalazł plecak mordercy. Jednak kłamał, mówiąc o jego zawartości. Prokuratura oskarżyła go o składanie fałszywych zeznań i nielegalne posiadanie broni.
Jan K., 46-letni bezrobotny znalazł plecak porzucony przez zabójcę, rankiem następnego dnia po zbrodni. Leżał w jednym ze śmietników na toruńskim Podgórzu, niedaleko miejsca zbrodni. Mężczyzna trafił na niego przypadkowo, gdy zbierał puszki po piwie, bo tym się ostatnio zajmował.
Teraz już wiadomo, że w plecaku był charakterystyczny wojskowy, amerykański nóż należący do mordercy, którym zabito strażnika, pistolet skradziony na miejscu pierwszej zbrodni, nożyk introligatorski, długopisy, czapka i bluza.
Oskarżony nie zaniósł wszystkiego od razu na policję. Nóż od razu sprzedał za 20 złotych koledze. Chciał też, żeby kupił on pistolet. Znajomy jednak się przestraszył. Zrezygnował z nabycia broni, bo zorientował się, że niedawno ktoś z niej strzelał. Poradził oskarżonemu, żeby lepiej oddał plecak z zawartością na policję.
Dowody te - oprócz noża - trafiły do prowadzących śledztwo wieczorem, dzień po zabójstwie. Przedtem jednak Jan K. dokładnie wyczyścił na przykład broń, tak, że nie było już na niej żadnych śladów. W ten sposób usunął również wszystkie odciski palców znajdujące się na pistolecie.
Bezrobotny mężczyzna był przesłuchiwany trzy razy. Dopiero podczas składania zeznań we wrześniu przyznał się, jak było naprawdę. Wtedy policjanci przeszukali mieszkanie znajomego oskarżonego i odzyskali nóż, którym dokonano zabójstwa. Jan K. nie był w przeszłości karany. Teraz grozi mu do 10 lat pozbawienia wolności. O jego winie rozstrzygać będzie toruński Sąd Rejonowy.
Waldemar Piórkowski