Sprzątała i... szpiegowała
Znana zgierska firma, działająca w branży budowlanej, u swoich konkurentów umieściła szpiega. Była nią atrakcyjna pani informatyk, która na polecenie swoich szefów przyjęła się do pracy w charakterze... sprzątaczki.– Zauważyliśmy, że od kilku miesięcy zaczęły wyciekać od nas informacje dotyczące adresów naszych klientów, cen oferowanych im towarów i terminów płatności – mówi prezes pokrzywdzonej firmy.
14.11.2003 07:59
Wkrótce firma zaczęła tracić klientów. Wszyscy trafili do konkurencji, która proponowała im korzystniejsze warunki zakupu podobnych towarów.
– W tym czasie bardzo pogorszyła się nasza płynność finansowa. Zmuszeni zostaliśmy do obniżki cen towarów i wydłużenia terminów płatności – kontynuuje prezes.
Po pomoc szef firmy zgłosił się do detektywa Tomasza Ignaczaka, prezesa Sytemu Ochrony „Stekop”.
– Zapytałem go, kto ma dostęp do tych danych. Gdy dowiedziałem się, że tylko on i dwaj jego zastępcy, którzy są także współwłaścicielami zakładu, zacząłem podejrzewać, że palce w tym macza konkurencja – mówi detektyw Tomasz Ignaczak.
Uzgodniono, że do firmy, z której wyciekają informacje, jako pracownik administracyjno-gospodarczy zostanie przyjęty do pracy detektyw z firmy „Stekop”.
Nowo przyjęty kręcił się po całej firmie. Mył samochody, przestawiał meble, reperował zamki. Sprawiał wrażenie mało rozgarniętego. Zanim coś powiedział, długo się zastanawiał, drapał po głowie i naiwnie patrzył rozmówcy w oczy. Przylgnęło do niego przezwisko „Plastuś”.
– Po tygodniu nasz człowiek zauważył, że sprzątaczka wkłada dyskietkę do komputera prezesa, naciska klawisze, po pewnym czasie wyjmuje ją i dyskretnie chowa do kieszeni fartucha – kontynuuje Tomasz Ignaczak.
„Plastuś” nie spuszczał oka z atrakcyjnej sprzątaczki. Jego koledzy zbierali o niej dossier. Okazało się, że jest informatykiem, absolwentką Politechniki Łódzkiej i wcześniej właśnie w takim charakterze pracowała w konkurencyjnej firmie.
– Gdy upewniliśmy się, że to ona jest przyczyną całego zamieszania, urządziliśmy zasadzkę. Pozwoliliśmy jej skopiować dane i wyposażeni w podręczny komputer zaczekaliśmy na nią w portierni – opowiada detektyw.
Kobieta nie podejrzewając podstępu, do kontroli podeszła z kamienną twarzą. W jej torebce znaleziono cztery dyskietki.
– Tłumaczyła, że są na niej gry komputerowe. Sprawdziliśmy je w jej obecności. Na wszystkich były zapisane poufne dane. Rozpłakała się wtedy i zaczęła opowiadać, że szpiegowaniem zajęła się na zlecenie swoich szefów. Obiecali jej podwyżkę i awans.
Pokrzywdzona firma zażądała od konkurencji 100 tys. złotych odszkodowania. Rokowania trwały kilka dni. Zakończyły się podpisaniem ugody. Firma, która wynajęła szpiega, zobowiązała się do wypłaty odszkodowania i oddania konkurencji części swoich kontraktów. (em)