Spóźniona pomoc
Dziewczynka miała gorączkę i słaby oddech.
Mimo to, lekarka kazała rodzicom zabrać dziecko do domu. Kilka
godzin później wrócili do szpitala, ale niemowlę zmarło - pisze
"GL".
Rodzice przyszli z dziewczynką do świebodzińskiego szpitala w ubiegłą sobotę o godz. 18.20. Chorym dzieckiem zajęła się lekarka. Zadecydowała, że rodzice powinni niemowlę zabrać do domu i wypisała receptę na leki.
Rodzice zastosowali się do poleceń lekarki i wrócili z dzieckiem do domu. Tego samego dnia około godz. 20.00 stan zdrowia dziewczynki się pogorszył. Rodzice wezwali pogotowie, ale karetka nie przyjechała. Prawdopodobnie wszystkie samochody były na wyjeździe. Rodzice zawołali więc taksówkę i zawieźli dziecko do szpitala. Tym razem lekarze czekali na nich przed budynkiem. - Mimo podjętej przez lekarzy reanimacji, dziecko zmarło - informuje szefowa prokuratury rejonowej w Świebodzinie Jolanta Balawander.
Dyrektor szpitala powiadomił o zdarzeniu prokuraturę. Prokurator zadecydował o przeprowadzeniu sekcji zwłok. Zabezpieczył również szpitalną dokumentację choroby dziecka.
Przesłuchana w charakterze świadka została już babcia zmarłej dziewczynki. Ustalono, że rodzice złożą zeznania dopiero po pogrzebie dziecka.
Prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie. Musi wyjaśnić, czy dziewczynka zmarła dlatego, że lekarka nie rozpoznała choroby i odmówiła przyjęcia niemowlęcia do szpitala, czy też śmiercią nagłą, naturalną.(PAP)