Spadochroniarz się spakował

Jacek Zalewski z "Pulsu Biznesu" uważa, że jedynym komentarzem do decyzji ministra skarbu Piotra Czyżewskiego o odwołaniu prezesa PZU Zdzisława Montkiewicza powinno być pytanie - dlaczego to trwało tak długo?

Odpowiedź formalna brzmi, ponieważ prezes złożył dymisję, a jego następca dopiero od wtorku ma czas na zajmowanie się sprawami PZU. Wersja rzeczywista jest jednak inna - uważa publicysta. Doświadczenie wyniesione z wojskowych służb specjalnych nauczyło Montkiewicza, że w życiu opłaca się stawiać tylko na mocnych protektorów oraz na rzeczywistych, a nie papierowych decydentów.

Zalewski pisze, że szef PZU cieszył się absolutnym zaufaniem premiera Leszka Millera, podobnie jak w roku 1994 - premiera Waldemara Pawlaka. Mało kto już pamięta, ale gdy wówczas obejmował w gorącej atmosferze prezesurę Ciechu, wicepremier Grzegorz Kołodko odniósł się do "spadochroniarza z Hortexu" (bo i taki epizod Montkiewicz zaliczył) z wielka rezerwą. Mimo to zrzutek miękko wylądował i szybko przykrył swoim parasolem ówczesną największą centralę handlu zagranicznego.

Po powrocie zaś do rządów koalicji SLD-PSL wykonał kolejny desant, tym razem na PZU, najbardziej zaskakując tym...ministra skarbu Wiesława Kaczmarka. Obecnie, dalsze losy prezesa Zdzisława Montkiewicza zależą od politycznych wiatrów i noszeń. W każdym razie sprzęt złożył zgodnie z kanonami spadochroniarskiej sztuki - ironizuje komentator "Pulsu Biznesu".(an)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)