Pod hasłem "O nową politykę gospodarczą i socjalną" przez centrum Sofii przeszło, według różnych źródeł, od 9 tys. do 12 tys. osób. W pochodzie uczestniczyli nauczyciele, górnicy, pracownicy służby zdrowia, którzy nie otrzymują regularnie wynagrodzeń; pracownicy bułgarskiej spółki telekomunikacyjnej, którzy domagają się podpisania zbiorowej umowy o pracę, gwarantującej im ich prawa przed prywatyzacją spółki; taksówkarze, drobni handlowcy i rzemieślnicy.
Do Sofii kilkudziesięcioma autobusami przybyli przedstawiciele organizacji związkowych z całego kraju. "Dymisja!", "Zdrajcy" - krzyczeli demonstranci przed gmachami Rady Ministrów i parlamentu.
Lider Konfederacji Niezależnych Związków Zawodowych Żelazko Christow powiedział na wiecu, że ubóstwo jest masowym zjawiskiem w Bułgarii, minimalna płaca nie pokrywa życiowego minimum, a z tak niskimi dochodami Bułgaria nie może być przyjęta ani do Unii Europejskiej, ani do NATO. Przypomniał, że milion Bułgarów żyje wyłącznie za świadczeń socjalnych, następny milion nie ma pracy i żadnych dochodów. Według niego, suma zaległych wynagrodzeń dla pracowników różnych branż przekracza równowartość 60 mln dolarów.
Z parlamentu do protestujących nikt nie wyszedł. Konfederacja zapowiada strajk ogólnokrajowy w kwietniu. W minioną środę strajk ostrzegawczy przeprowadziło 12 tys. górników. (jask)