SpołeczeństwoŚmierć przez pomyłkę

Śmierć przez pomyłkę

Na sali bydgoskiego sądu zmarł
przedsiębiorca, który miał zapłacić 80 tys. zł zaległego podatku.
Zabójczy dług powstał przez czeski błąd urzędnika skarbowego -
pisze "Gazeta Wyborcza".

25.10.2004 | aktual.: 25.10.2004 10:45

Dzisiaj brat zmarłego Zbigniewa Macewicza składa w bydgoskiej prokuraturze zawiadomienie o przyczynieniu się do śmierci przedsiębiorcy przez pracowników Izby Skarbowej w Bydgoszczy. To pierwsze takie oskarżenie w Polsce.

58-letni Macewicz od 20 lat prowadził mały zakład ślusarski. Wiodło mu się ze zmiennym szczęściem. Kilka lat temu nie wytrzymał konkurencji i popadł w długi. W 2002 r. zalegał skarbówce 80 tys. zł podatku. Szansą na wyjście z kłopotów była Ustawa o restrukturyzacji należności publicznoprawnych. Powołując się na nią, złożył wniosek o zmniejszenie długu w III Urzędzie Skarbowym w Bydgoszczy. I tak się stało. Należność została zmniejszona do 12 tys. zł i rozłożona na dziesięć rat.

Rzemieślnik co miesiąc stawiał się w urzędzie i płacił raty zgodnie z decyzją skarbówki. Kwoty w harmonogramie, który dostał ze skarbówki, były różne - od 1213 do 1254 zł. W maju 2003 r. urzędnik przyjmujący wpłatę popełnił błąd. Pobrał kwotę wpisaną za kwiecień i skasował od Macewicza ratę o 9 zł mniejszą, niż wynikało z harmonogramu. Ta drobna pomyłka miała poważne konsekwencje. Już po wpłacie ostatniej raty urząd skarbowy uznał, że przedsiębiorca "nie wywiązał się z obowiązku wpłacenia całości opłaty restrukturyzacyjnej w określonym terminie". W efekcie urzędnicy wycofali się z redukcji długu i zażądali od Macewicza spłaty całej zaległości.

Sprawa miała znaleźć swój finał w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Bydgoszczy. Zbigniew Macewicz poskarżył się na decyzję dyrektora izby skarbowej. Pierwsza rozprawa odbyła się w środę. - Na sali nie było nikogo z izby skarbowej, stawił się natomiast pan Macewicz - mówi Teresa Liwacz, rzecznik WSA. - Kiedy sędzia zaczął czytać wniosek, pan Macewicz zbladł i osunął się na podłogę. Natychmiast zawiadomiliśmy pogotowie, zanim przyjechali lekarze, reanimowali go pracownicy sądu. Cały czas był nieprzytomny, nie pomagało sztuczne oddychanie.

Macewicz zmarł jeszcze w sądzie. Nieoficjalnie "Gazeta Wyborcza" dowiedziała się, że sekcja zwłok wykazała pęknięcie serca. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)