Śmierć czyhała na schodach
Ojciec i trójka dzieci, pochodzący ze Strzelec Opolskich, zginęli w poniedziałku przed północą w pożarze kamienicy w Berlinie.
10.08.2005 | aktual.: 10.08.2005 12:40
Pięciokondygnacyjny budynek w berlińskiej dzielnicy Moabot stanął w ogniu około godziny 23.00. Płomienie sięgały drugiego piętra, szyby pękały w oknach. Ludzie stojący na balkonach panikowali, kobiety histerycznie krzyczały, niektórzy chcieli skakać z okien. Strażaków zaalarmował mężczyzna, mówiący obcym akcentem: "Pospieszcie się. Klatka schodowa płonie”. W gaszeniu pożaru uczestniczyło 150 strażaków. Pierwszy wóz strażacki dojechał na miejsce pożaru o godz. 23.12 - w pięć minut po zgłoszeniu. Płomienie ugaszono w ciągu 20 minut. "Berlinen Zeitung” podał, że temperatura w płonącym pomieszczeniu sięgała nawet 420 stopni Celsjusza.
- Większość ofiar udusiła się dymem. Strażacy wzywali mieszkańców do pozostania w mieszkaniach i niewychodzenia na płonącą klatkę schodową, jednak część osób nie rozumiała wydawanych po niemiecku poleceń.
Większość ofiar udusiła się dymem. Strażacy wzywali mieszkańców do pozostania w mieszkaniach i niewychodzenia na płonącą klatkę schodową, jednak część osób nie rozumiała wydawanych po niemiecku poleceń.
- Ucieczka na schody oznaczała śmierć - powiedział szef berlińskiej straży pożarnej, Albrecht Broemme. - Ludzie, którzy tam weszli, nie mieli szans na przeżycie. Udusili się - tłumaczył.
- To typowa zabudowa starych niemieckich kamienic w centrum Berlina - tłumaczy Marcin Rebkowiec, redagujący stronę internetową www. poloniaberlin.de. - Na klatkach schodowych jest dużo drewnianych elementów, a na schodach często leżą dywany.
Według "Berliner Kurier” w płomieniach zginęli 35-letni Marek F. i trójka jego dzieci: dwie dziewczynki, 17- let6nia Anita i 11-letnia Nicole oraz Alberto (7 lat). Rodzina pochodziła z Polski, według berlińskiej policji ze Strzelec Opolskich i miała niemieckie obywatelstwo. - Dwójka najmłodszych dzieci urodziła się już za granicą - powiedział wczoraj dla PAP przedstawiciel biura prasowego policji, Andras Jendzewsky.
Wśród zidentyfikowanych ofiar jest także 27-letni mężczyzna z Kosowa. Policja przypuszcza, że pozostałe trzy osoby to jego 25-letnia żona i dzieci w wieku 2 i 5 lat.
- Na wczorajszej konferencji prasowej nie podano nazwisk zmarłych osób. Takie dane mamy uzyskać dzisiaj - relacjonował Marcin Rebkowiec. Kolejnych 15 osób zostało ciężko rannych, zaś 10 innych odniosło lżejsze obrażenia.
Policja podejrzewa także, że ktoś podpalił wózki dziecięce stojące na parterze, a ogień szybko przeniósł się na górne kondygnacje po drewnianych schodach. W budynku przy Ufnaustrasse 8 mieszkały przede wszystkim osoby obcego pochodzenia (Polacy, Arabowie i imigranci z Bałkanów), ale berliński minister spraw wewnętrznych, Ehrhart Koerting, wykluczył wrogość do obcokrajowców jako motyw podpalenia.
- Poniedziałkowy pożar w centrum stolicy Niemiec był jednym z najbardziej katastrofalnych w powojennej historii kraju - powiedział Albrecht Broemme. W akcji ratunkowej uczestniczyło 150 strażaków i 26 karetek pogotowia. Gaszenie trwało 20 minut.
Nie udało nam się wczoraj późnym wieczorem skontaktować z dyżurującym konsulem w ambasadzie polskiej w Berlinie. Także w Strzelcach nikt nie wiedział, kim mogła być rodzina, która zginęła w płomieniach.
Edyta Hanszke, PAP