Śledztwo w sprawie wanny Wassermanna umorzone
Umorzono śledztwo w sprawie wadliwie
podłączonej do prądu wanny z hydromasażem w domu Zbigniewa
Wassermanna, posła PiS i b. koordynatora ds. służb specjalnych.
27.12.2007 | aktual.: 27.12.2007 12:21
Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Renata Mazur, która powiedziała o umorzeniu, nie podała przyczyn tej decyzji.
Zapadła ona jeszcze w połowie grudnia. Prokuratura nie podaje szczegółów, powołując się na to, że nie ma jeszcze potwierdzenia dostarczenia postanowienia do stron postępowania.
Ta decyzja jest dla mnie niezrozumiała i krzywdząca - powiedział Wassermann, który był nią zaskoczony. Dodał, że nie dostał jeszcze formalnego postanowienia o umorzeniu, które będzie chciał zaskarżyć. Według niego, "prokuratura nie wyjaśniła motywu działań sprawców".
Wassermann przypomniał, że wcześniej prokuratura postawiła zarzuty wykonawcom, opierając się na opiniach biegłych przez siebie powołanych. One były niekorzystne dla wykonawców - podkreślił poseł PiS. Dodał, że wynikało z nich także, że dokonywano fałszerstw m.in. w dzienniku budowy oraz w dokumencie rzekomo potwierdzającym usunięcie nieprawidłowości.
Sprawa dotyczy głośnego sporu między Wassermannem a fachowcami, którzy w 2003 r. wykańczali mu dom w Krakowie. Ówczesny poseł PiS nie chciał zapłacić wykonawcom, argumentując, że wadliwe podłączenie wanny z hydromasażem stanowiło zagrożenie dla życia jego rodziny i jego samego. Ekspertyzy wykazały wadliwość instalacji, co mogło grozić porażeniem prądem.
Śledztwo przez trzy lata prowadziła prokuratura w Nowej Hucie, która sześciu pracownikom budowlanym, elektrykom i hydraulikom postawiła zarzuty narażenia rodziny Wassermannów na groźbę utraty życia lub zdrowia oraz oszustwa. "Gazeta Wyborcza" pisała w 2005 r., że Wassermann krytykował działania prokuratora, chcącego początkowo sprawę umorzyć. Nie zgadzał się też z pierwszymi opiniami eksperta, który nie widział aż tak poważnych zagrożeń w domu posła PiS.
W grudniu 2005 r. ówczesny prokurator krajowy Janusz Kaczmarek podjął decyzję, by śledztwo przekazać z Krakowa do innej prokuratury. Mówił, że choć Prokuratura Krajowa nie znalazła żadnych nieprawidłowości w postępowaniu krakowskiej prokuratury, to sprawa trafi do innej jednostki, by "uniknąć zarzutu stronniczości" (Wassermann jest prokuratorem z Krakowa). Od tego czasu śledztwo było wiele razy przedłużane.
Niedawno krakowski sąd warunkowo umorzył na dwa lata postępowanie karne wobec Wandy Gąsior, teściowej przedsiębiorcy budowlanego, oskarżonej przez Wassermanna o pomówienie. W listach do mediów pisała ona o gnębieniu prywatnych przedsiębiorców przez nieuczciwych zleceniodawców i jako przykład podawała budowę domu Wassermanna. Zarazem sąd uznał, że Gąsior pomówiła ministra i nakazał przeproszenie go i zapłacenie mu tysiąca zł. Gąsior odwołała się od wyroku - Sąd Apelacyjny uznał, że powinna przeprosić ministra, ale uchylił obowiązek zapłacenia ministrowi tysiąca zł. Gąsior ministra przeprosiła.
W sierpniu 2007 r. Gąsior złożyła skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka przeciw Polsce za to, że polskie sądy nakazały jej przeproszenie ministra. Domaga się 10 tys. euro.
Przed krakowskim sądem toczy się także proces cywilny, w którym przedsiębiorca budowlany Janusz D. domaga się od ministra zapłaty ok. 40 tys. zł jako reszty należności za budowę. Tymczasem w sporządzonej na potrzeby tego procesu opinii biegły wyliczył, iż straty spowodowane usterkami w budowie sięgają ponad 120 tys. zł.