SLD kryje Pęczaka
...aresztować Andrzeja Pęczaka nie damy,
przecież tymczasem wystarczającą karą jest wyrzucenie go z klubu i
z partii! Z takiej argumentacji Krzysztofa Janika czy Józefa
Oleksego przebija SLD-owska mentalność, ukształtowana w okresie
sprawowania kierowniczej roli przez PZPR - pisze w "Pulsie
Biznesu" Jacek Zalewski.
To w tamtych czasach usuniecie z partyjnych szeregów było propagandowo zrównywane ze skazującym wyrokiem sądowym - dodaje komentator.
Temat korupcji na polityczno-biznesowych stykach leży "Pulsowi Biznesu" od dawna na wątrobie, między innymi niedawno dziennik opublikował specjalny raport na ten właśnie temat. W sprawie łódzkiej hydry (nazwa ośmiornica przylgnęła do innej sprawy) najbardziej zdumiewa nas reakcja Leszka Millera, jej "ojca chrzestnego" - stwierdza komentator.
Przecież pierwsza afera - jeszcze wojewody - Pęczaka została ujawniona wieki temu, a mimo to przez tyle lat Miller rozpinał nad nim nie parasol, lecz cały namiot ochronny. I teraz co, tak nagle się odcina od swego partyjnego wasala?! Naprawdę, były premier dosyć marnie kończy...
Do dziejów polskiej korupcji z pewnością przejdzie sporządzona telefonicznie przez gadułę Pęczaka "specyfikacja istotnych warunków zamówienia" - w tym wypadku nie publicznego, lecz całkowicie prywatnego. Wręcz wzrusza pietyzm, z jakim poseł tworzył wizję swojego mercedesa, zwłaszcza zaś owe ciemne szyby, przez które nie widać nic z zewnątrz. Mamy jednak dla niego złą wiadomość - tam, gdzie Pęczak niedługo zamieszka, przez okna także niewiele widać, ale akurat od wewnątrz - konkluduje komentator "Pulsu Biznesu". (PAP)