Skazany, ale czy winny?
Czy Tomasz K. mógł zostać niesłusznie skazany za zabójstwo 12-letniego chłopca, dokonane 3 lata temu w okolicach Malborka? Czy jego częściowe przyznanie się do winy nie było wynikiem upośledzenia umysłowego? Czy prawdziwym sprawcą jest zabójca z Łegowa, który przyznaje się i do tej zbrodni?
06.10.2005 | aktual.: 06.10.2005 09:17
2 września 2002 roku 12-letni Marcin z Lisewa Malborskiego zaraz po powrocie ze szkoły wsiadł na rower i pojechał do dziadków, mieszkających w oddalonej o 4 km wsi Stara Wisła. Dziadkowie widzieli go ostatni. Marcin nie wrócił do domu. Jego poranione ciało znalazł na swym polu rolnik. Morderca zadał Marcinowi 17 ran nożem... Policja za priorytet postawiła sobie szybkie odnalezienie zabójcy.
- Jak sięgam pamięcią ludzie we wsi wskazywali wtedy na jakiegoś mężczyznę o długich włosach, z kapturem na głowie i zarostem na twarzy - mówi Edmund Wołoszyk, mieszkaniec Lisewa. Niezbyt konkretny wątek, człowieka z "długimi włosami" jednak pominięto. Policja wpadła bowiem na trop Tomasza K., mieszkańca sąsiedniej wsi. Podczas przesłuchań przed śledczymi jego zeznania za każdym razem były rozbieżne. Podczas pierwszego oraz wizji lokalnej wyjaśnił, iż doszło między nim a Marcinem do bójki, w której jednakże nie używał noża. Podczas kolejnego podał w końcu, że uderzył pokrzywdzonego nożem, ale tylko trzy razy.
Edmund Wołoszyk, który wtedy oglądał relację z wizji lokalnej w telewizji mówi, że kiedy teraz przypomina sobie szczegóły, zaczyna nabierać wątpliwości: - Miałem wrażenie, że ten chłopak był prowadzony na miejsce zbrodni, a przecież sam powinien był je wskazać. - W sądzie Tomasz K. bardzo gubił się w swoich zeznaniach - mówi Zygmunt Tylicki, obrońca z urzędu. - Opisywał to zajście bardzo niezrozumiale. Czasami na pytanie sądu nie potrafił nic odpowiedzieć. W końcu wyjaśnił, że doszło między nim a chłopcem do sprzeczki. 12-latek wyzywał go od "betonów" i "głupków", a także uderzył w twarz. To wywołało w nim agresję.
Malborska prokuratura, która oskarżała K., twierdzi, że dowody były wystarczające. - W tamtej sprawie zebraliśmy wiele materiałów potwierdzających, że to Tomasz K. dokonał zabójstwa. Potwierdziły to ślady zapachowe. Mieliśmy zeznania świadka, który widział narzędzie zbrodni u skazanego, jak również wyjaśnienia samego oskarżonego - mówi Waldemar Zduniak, szef Prokuratury Rejonowej w Malborku. Ale obrońca jest innego zdania. - Owszem, te argumenty były dość istotne, ale samo zeznanie oskarżonego było mało jasne. Ponadto, był też świadek, który zeznał, iż widział na polu dwie osoby, ale ich nie rozpoznał, bo był za daleko - mówi mecenas Tylicki. - A ślady zapachowe potwierdziły jedynie, że oskarżony jako ostatni trzymał nóż w ręku.
Po przyznaniu się do winy Piotra T. podejrzanego o zabójstwo w Łęgowie nadzieja wstąpiła w rodziców Tomasza K. - Ja nadal wierzę w jego niewinność. Tego dnia, kiedy doszło do morderstwa, Tomek był ze mną w przychodni na zastrzyku, a później siedział cały czas przed domem. Nigdy nie mogłam pogodzić się z tym, że to jego oskarżono o tę zbrodnię - mówi wzruszona matka skazanego.
Kto więc zabił trzy lata temu? - Musimy jeszcze raz zbadać dowody zebrane w tamtej sprawie i porównać z obecnymi badaniami. Wtedy będziemy wiedzieć, czy zatrzymany kilka dni temu mężczyzna rzeczywiście dopuścił się także tamtej zbrodni, czy tylko to sobie wymyślił - dodaje szefowa pruszczańskiej prokuratury.
NaszeMiasto.pl Iwona Orszulak