Sierżant sam się rozbroił
Łódzka policja została postawiona na nogi. Poszukuje pistoletu P-99 Walther, który sierżant z sekcji zabezpieczenia miasta Komendy Miejskiej Policji w Łodzi zostawił w... toalecie na stacji benzynowej.
26.03.2004 | aktual.: 26.03.2004 08:32
– Wytypowaliśmy mężczyznę, który mógł skraść broń. Sprawa jest jednak bardzo skomplikowana – mówi podinsp. Witold Kozicki, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Łodzi. Policjanci prowadzący śledztwo twierdzą, że pistolet wraz z amunicją mógł już zostać sprzedany gangsterom.
Do zagubienia pistoletu doszło we wtorek, gdy około godz. 17 na stację benzynową przy ul. Tuwima podjechał radiowóz z sekcji zabezpieczenia miasta. Jeden z funkcjonariuszy wszedł do toalety i kaburę z bronią zawiesił na ścianie. Po kilku minutach wyszedł z ubikacji zostawiając pistolet. O zgubie przypomniał sobie dopiero po 20 minutach w radiowozie. Wrócił, ale broni już tam nie było...
– O kradzież pistoletu nie podejrzewam nikogo z moich ludzi. Doszło jednak do nieszczęścia. Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, aby pomóc policji w poszukiwaniach skradzionej broni – mówi kierownik stacji benzynowej.
Prowadzący śledztwo przesłuchali pracowników dyżurujących we wtorek na popołudniowej zmianie. Zapoznali się też z zapisem kamer wideo zainstalowanych na stacji benzynowej.
– W stosunku do policjanta, który utracił broń, zostało wszczęte postępowanie dyscyplinarne. Grozi mu wydalenie ze służby – mówi nadkom. Dariusz Krawczyk, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Łodzi.
Funkcjonariusz, który utracił broń, jest w stopniu sierżanta sztabowego. W policji służy od 14 lat. Do tej pory cieszył się dobrą opinią. (em)