Sekretarze stanu będą robić za gaśnice
Polityczni negocjatorzy. Od tych trzech polityków będzie zależało,
czy w nowo powstałej koalicji nie dojdzie do zgrzytów, niedomówień
i swarów. To im liderzy rządzących partii powierzyli role
politycznych strażaków. Pójdą na pierwszy ogień, kiedy emocje będą
tak rozpalone, że jedno niewłaściwe słowo może doprowadzić do
pożaru i rozpadu koalicji - pisze "Super Express".
W rolę politycznych negocjatorów wciela się: Adam Lipiński z PiS, Krzysztof Filipek z Samoobrony i Daniel Pawłowiec z LPR. Będą sekretarzami stanu w Kancelarii Premiera. Lipiński ministrem już jest, dwaj pozostali czekają na nominację. Każdy z nich dostanie po ok. 10,5 tysiąca złotych miesięcznie i bojowe zadanie: gasić w zarodku, pożar w koalicji - zaznacza "SE".
A dlaczego od razu mają być konflikty? - pyta Filipek. Może jak zespół powstanie, to kryzysów wcale nie będzie? Ale gdyby coś zazgrzytało, idziemy na pierwszy ogień - zapewnia. Zrobimy wszystko, by każdy z koalicjantów wiedział, jakie plany mają partnerzy. A to zapobiegnie powstawaniu konfliktów- wyjaśnia Pawłowiec.
Do takiej roboty trzeba mieć stalowe nerwy - podstawą w negocjacjach jest bowiem umiejętność słuchania i wyciągania wniosków w zależności od zmieniającej się sytuacji-tłumaczy "SE" Dariusz Luranty, znany negocjator policyjny.
Według informacji "Super Expressu" Filipek nie palił się do tej funkcji. Kiedy Lepper zaproponował mu to stanowisko kręcił nosem. Krzysiek dobrze czuje się w roli przewodniczącego klubu. Ale idę o zakład, że szefowi nie odmówi- zapewnia "SE" jeden z posłów Samoobrony. Adam Lipiński to zaprawiony w bojach polityk, a próbkę swoich negocjacyjnych możliwości pokazał w słynnych już taśmach prawdy.
Zawodowi negocjatorzy z którymi rozmawiał "SE" uważają, że zespół antykryzysowy może okazać się politycznym niewypałem. (PAP)