SDP wali w dziennikarzy
Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich
potępiło dziennikarzy TVN. Za co? Za nagranie rozmów
posłanki Beger z politykami PiS - pisze "Gazeta Wyborcza".
Stefan Bratkowski, założyciel i honorowy prezes SDP, który o komunikacie nic nie wiedział, nie chciał uwierzyć, gdy "GW" przytoczyła mu jego treść. W końcu powiedział: To kompromitacja. Nie jest rzeczą zarządu SDP podpisywanie deklaracji politycznych na korzyść jakiegokolwiek rządu, nawet wygrywającego. Obrona rządu, który robi rzeczy paskudne, jest tym bardziej nie na miejscu - powiedział "Gazecie" Bratkowski.
Szefowa SDP Krystyna Mokrosińska też nic o oświadczeniu nie wiedziała. Jestem za granicą. Dzwonią do mnie dziennikarze i proszą o komentarz. Sprawa jest zbyt poważna, żebym komentowała coś, czego nie czytałam- mówiła zdenerwowana.
Z "Gazetą Wyborczą" skontaktował się jeden z członków zarządu SDP Zenon Bosacki: treść uzgadniano w pośpiechu. Miałem wrażenie, że komuś bardzo zależy, by przeforsować dokument. Byłem i jestem przeciwny. Bez działań TVN nigdy nie poznalibyśmy prawdy. Dziennikarze nie mieli żadnego wpływu na to, jak politycy wykorzystają ich materiał. Stowarzyszenie zaangażowało się politycznie i sprzeniewierzyło swojej misji - dodał.
Piotr Stasiński pisze w komentarzu "GW", że oświadczenie SDP zaprzecza misji organizacji zawodowej dziennikarzy.
Andrzejowi Morozowskiemu i Tomaszowi Sekielskiemu, którzy pokazali na ekranie "negocjacje polityczne" w wydaniu PiS-Samoobrona, SDP zarzuciło udział w walce politycznej i służenie celom propagandowym.
To ponury absurd. Dziennikarze TVN po prostu wykonywali swoją pracę - zaznacza Stasiński.
SDP - zamiast docenić ich sukces w obnażeniu deprawacji polskiej polityki, zamiast wziąć ich w obronę przed oszczerstwami PiS, że inspirowały ich służby specjalne - potępiło dziennikarzy. Tym samym zarząd SDP wykazał tchórzostwo i usłużność wobec władzy - konkluduje autor komentarza. (PAP)