Ścigany po polsku
Jerzy Antoniak ma duszę na ramieniu przed
każdym rogiem, zza którego może wyłonić się policyjny patrol.
Ścigają go po całej Polsce za kradzież samochodu, do której
przyznał się "Gazecie Wyborczej" i prywatnemu detektywowi ktoś inny.
14.04.2004 07:00
Przed kilkoma dniami za Antoniakiem rozesłano list gończy. Wcześniej skreślono go z listy studentów Uniwersytetu Szczecińskiego (nie stawił się na egzamin, bo bał się, że przyjdą tam policjanci). Wisi nad nim decyzja sądu, który kazał go aresztować za kradzież forda mondeo - pisze "Gazeta Wyborcza".
"Nigdy niczego nie ukradłem. Ostatnie dwa miesiące mojego życia to thriller" - mówi Antoniak. Marek Z. (złodziej, którego wytropił prywatny detektyw): "Tyle wiatru przez p...go starego mondeo. To ja go pociągnąłem. Jak zwykle, na zlecenie 'Czyraka'. Tego, którego ścigają, nawet nie znam" - cytuje gazeta.
Dlaczego policja nawet nie przesłuchała Marka Z., choć o nim wie, a prokuratura w tak banalnej sprawie jak kradzież starego auta utajniła akta śledztwa? Czy dlatego, że "Czyrak" to Krzysztof C. - pasierb komendanta najlepszego szczecińskiego komisariatu? - zastanawia się publicysta "Gazety Wyborczej".
Według dziennika, 17 stycznia ktoś kradnie kluczyki do ośmioletniego forda z kieszeni marynarki wiszącej w poczekalni gabinetu dentystycznego w szczecińskiej dzielnicy Gumieńce. Auto znika, ale już kilkadziesiąt minut później policja odnajduje je w małym warsztacie samochodowym w podszczecińskim Stobnie. Jego właścicielka Anna K. mówi, że forda przyprowadziło dwóch młodych mężczyzn - powiedzieli jej, że zgłosi się po niego "Czyrak".
Policja identyfikuje pseudonim - "Czyrak" to Krzysztof C., żołnierz w służbie nadterminowej, pasierb komendanta Komisariatu Rejonowego Policji Szczecin-Nad Odrą Andrzeja Kilarskiego i syn emerytowanej policjantki. Bogusława Bonter, szefowa komisariatu Szczecin-Pogodno, na terenie którego doszło do kradzieży, dzwoni (potwierdza to billing i wewnętrzne ustalenia policji) do ojczyma "Czyraka". 19 stycznia policja wzywa i przesłuchuje Krzysztofa C. jako świadka (akta utajniono) - pisze gazeta.
Tego samego dnia zatrzymuje 19-letniego studenta Jerzego Antoniaka i stawia mu zarzut kradzieży auta. Policyjne materiały idą do prokuratury. Ta wnosi o tymczasowe aresztowanie, ale sąd zadowala się kaucją w wysokości 9 tys. zł. Antoniak po trzech dniach wychodzi z aresztu. Prokuratura zażala się na tę decyzję i sąd wyższej instancji wydaje nakaz aresztowania. Antoniak zaczyna się ukrywać - podaje gazeta.
Wacław Antoniak, ojciec ściganego - znany sportowiec, właściciel firmy ochroniarskiej i wieloletni prezes Polskiego Związku Karate - od kilku tygodni walczy o syna: pisze skargi, interweniuje w MSWiA, sam próbuje dociec prawdy. To, że Antoniak był w domu, potwierdził w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Paweł K. - przyniósł koledze kserokopie wykładów, ma nawet rachunek za ksero z tego dnia, chciał go pokazać w prokuraturze, ale nikogo to nie interesowało.
Znajomi Jerzego śmieją się z tego, że jest podejrzany o kradzież samochodu - wszyscy wiedzą, że nie ma prawa jazdy i nie potrafi prowadzić auta - pisze publicysta "Gazety Wyborczej". (PAP)