Rząd kontra nierząd
Szykuje się w Polsce kolejna wojna z prostytucją i pornografią. Walczyć z tą specyficzną branżą próbują nie tylko ideowo natchnieni stróże moralności. Zakaz prostytucji obowiązuje wszak w liberalnej Szwecji, a i wiele feministek poszłoby na barykady w tej sprawie. Wszystkie te działania łączy jedno: nikła skuteczność - pisze w tygodniku "Polityka" Wojciech Markiewicz.
Ofensywa ruszyła z prawej strony sceny politycznej, ale przytomnie przywoływany jest przy okazji przykład Szwecji oraz niektórych stanów w USA, gdzie prostytucji całkowicie zakazano. Bo też motywacją do wojny z tą specyficzną branżą nie zawsze bywa konserwatywny światopogląd i poczucie misji moralnej, by organizować życie dorosłym ludziom.
Krajowy przemysł porno osłabł wraz z inweacją pornografii w Internecie. Sześć lat temu kilka spółek wydawało pond 30 czasopism o łącznym nakładzie 2,5-3 mln egzemplarzy miesięcznie. Dzisiaj te liczby można śmiało podielić przez dwa.
Liczba prostytutek w Polsce jest nieznana. W 1952 r. ratyfikowaliśmy abolicyjną konwencję w sprawie zwalczania handlu ludźmi i eksploatacji prostytucji. Kraj ją podpisujący nie może walczyć z prostytutkami (powinien np. zaniechać represyjnych akcji policyjnych), ale powinien walczyć ze zjawiskiem. Osoba prostytuująca się nie podlega karze, ale podlega jej każdy, kto namawia i czerpie korzyści z cudzego nierządu.
Koniecznością stała się zmiana anachronicznych przepisów prawnych, zbyt surowych i mało precyzyjnych, aby mogły być przestrzegane - czytamy w tygodniku "Polityka".