Rząd Belki ze strachu
Premier nominat Marek Belka mówi politykom: Wykonam powierzoną mi misję, choć nie wiem, czy mi się uda. Ale to wasza przyszłość się waży nie moja. Według komentatora "Gazety Wyborczej" Witolda Gadomskiego, w Sejmie prawie nikt go nie popiera.
07.04.2004 | aktual.: 07.04.2004 06:45
Opozycja chce jak najszybszych wyborów, SLD woli "swojego" Oleksego. Oleksego woli też PSL, mniejsze ugrupowania lewicowe naprężają muskuły, pracując nad listą żądań, które postawią Belce.
Paradoksalnie, to oportunizm skompromitowanych posłów jest jego największym sprzymierzeńcem. Szansę na rząd Belki stwarza strach lokatorów Sejmu, którzy wiedzą, że nie przejdą próby wyborczej. Poprą rząd, jeśli zajrzy im w oczy widmo wcześniejszych wyborów. Z tej nieszlachetnej materii Belka może jednak wyrzeźbić całkiem stabilną większość, która z oportunizmu zgodzi się na program minimum, który nowy premier zaproponuje - ocenia komentator "Gazety Wyborczej".
Belka zapowiada, że za rok i tak poda się do dymisji, nie uczestnicząc w kampanii wyborczej, nie psując państwa i finansów pochopnymi obietnicami. Tych kilka prostych spraw to w dzisiejszych czasach całkiem ambitny program. I oby wypalił - konkluduje Witold Gadomski. (PAP)