"Rywingate" a sprawa wiosny
Wciąż roztrząsana przez media sprawa Lwa Rywina zwykłego obywatela tak naprawdę niewiele obchodzi. Wraz z wiosną "statystyczny" Kowalski wychodzi z domu na działkę, a jego dzieci spędzają popołudnia grając w piłkę, stukając w klawiaturę peceta, czy ekscytując się przygodami - bynajmniej nie Sienkiewiczowskiego - Michała W.
Nasz Kowalski dawno wyrobił sobie gust polityczny wiedząc "od zawsze", że elity polityczne dbają najpierw o własne interesy, a dopiero później, w miarę wolnego czasu zajmują się sprawami wyborców. Niestety kadencja biegnie szybko i często okazuje się, że czasu dla sprawy Kowalskiego zabrakło. Wówczas Kowalski zmienia zdanie, konsumując stare porzekadło, że tylko krowa nie zmienia poglądów i dźwiga do władzy nowe elity, które - ku jego zdumieniu - zasiadłszy w przepastnych fotelach, przejmują interesy poprzedników. Zniechęcony takim obrotem sprawy, Kowalski macha ręką na władzę pamiętając, że rząd wyżywi się sam.
Głosowania na dwie ręce, wybiórcza pamięć prezydenta, tu i ówdzie ujawniane afery łapówkarskie utwierdzają Kowalskiego o słusznej rezygnacji z możliwości wybierania elit i osłabiają jego wolę walki z systemem.
Przeglądając codzienną prasę i przełączając kanały w swoim telewizorze, Kowalski ze znużeniem zauważa, że o tych samych sprawach można mówić różnym językami i przedstawiać je w sposób korzystny dla przekazującego. Niewiele już z tego rozumiejąc, Kowalski przypomina sobie, że nie ma dymu bez ognia, więc "coś w tym musi być" i marzy o zakończeniu "Rywingate" przed sianokosami, aby móc o porze podanej w programie obejrzeć ulubiony film.
Póki co, nie widząc końca sprawy i zapominając o początku, Kowalski szarpie nerwy próbując dociec w tym wszystkim jakiegoś sensu i wylewa swoją frustrację na papier. Wie jednak, że zgodnie z teorią spisku ten tekst nie powinien się ukazać, dlatego uspokojony korzysta z pięknej pogody i zabiera psa na działkę, czego i Państwu życzę.
Robert Wydra