Rozszerza się protest lekarzy na Śląsku
Lekarze z Górnośląskiego Centrum Zdrowia
Dziecka i Matki (GZDiM) w Katowicach, największego szpitala
pediatrycznego w regionie, dołączyli do
bezterminowego protestu, trwającego już w szesnastu innych
śląskich placówkach służby zdrowia. GZDiM jest już drugim
protestującym szpitalem pediatrycznym na Górnym Śląsku.
22.05.2006 | aktual.: 22.05.2006 09:21
O rozpoczęciu protestu w GZDiM poinformowała rzeczniczka szpitala Anna Kidawa. Powołując się na organizatorów protestu, podała, że pacjenci od poniedziałku mają być przyjmowani w trybie ostrego dyżuru; każdy, kto trafi na izbę przyjęć, ma być tam diagnozowany - czy powinien pozostać w szpitalu, czy też może być odesłany do domu.
Według Kidawy, od poniedziałku najprawdopodobniej nie będzie działać 25 spośród 27 - często unikalnych - dziecięcych poradni specjalistycznych, które codziennie przyjmują łącznie ok. 300 osób. Protestujący lekarze zapowiedzieli, że czynne będą tylko poradnie - onkologiczna i hematologiczna.
Nie odchodzimy od pacjentów. Mamy plan zabezpieczenia oddziałów tak, by nie zagrozić ich życiu. Nie będą tylko przyjmowani pacjenci planowi, na oddziałach nasza praca będzie wyglądała normalnie - powiedział szef organizacji związku zawodowego lekarzy w tej placówce, dr Grzegorz Bajor.
O rozpoczęciu od poniedziałku bezterminowego strajku absencyjnego - wobec fiaska rozmów z dyrekcją szpitala m.in. o podwyżkach wynagrodzeń o 30% - zdecydowały branżowe związki zawodowe działające w GZDiM - lekarzy, pielęgniarek, a także "Solidarność".
Dyrektorka GZDiM, Renata Póda odcięła się od lekarskiego protestu. Już dziś mamy tak mało personelu, że przerwanie pracy przez każdego lekarza i każdą pielęgniarkę będzie źle skutkować, a przecież o naszych pacjentów musimy się troszczyć specjalnie. Uważam, że w takim szpitalu, taka forma protestu jest nie do przyjęcia - powiedziała.
Jej zdaniem, nawet kilkudniowy protest najprawdopodobniej będzie skutkował załamaniem się stabilności działania szpitala. Placówka, od momentu oddania do użytku w 1999 roku, jest poważnie zadłużona - obecnie na ok. 40 mln zł. Jej bieżące funkcjonowanie zależy m.in. od regularnych spłat zadłużenia, które nie będą możliwe, gdy lekarze przestaną wypełniać kontrakty z Narodowym Funduszem Zdrowia.
Jak poinformował szef śląskiej organizacji Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, Maciej Niwiński, jeszcze w poniedziałek odbędzie się dwugodzinny strajk ostrzegawczy lekarzy w szpitalu miejskim w katowickiej dzielnicy Murcki. Od wtorku, do bezterminowego protestu mają dołączyć lekarze ze Specjalistycznego Zespołu Chorób Płuc i Gruźlicy w Bystrej.
Pierwsze protesty w śląskich szpitalach rozpoczęły się 8 maja, kiedy strajk rozpoczął się m.in. w szpitalach w Rudzie Śląskiej, Tychach, Jaworznie, Rybniku i Sosnowcu. 12 maja dołączyły placówki w Jastrzębiu Zdroju i Tarnowskich Górach, 15 maja - niektóre szpitale w Katowicach i kolejne w Sosnowcu, a 18 maja - trzy placówki w Świętochłowicach - w tym jedna pediatryczna.
Forma strajku nieco różni się w poszczególnych placówkach w zależności od ich specyfiki. Z reguły protest przypomina ostry dyżur - personel pracuje jak w weekendy i święta. Lekarze operują, ale tylko w takich przypadkach, w których zaniechanie zabiegu mogłoby wiązać się z bezpośrednim narażeniem życia pacjenta. Protestujący zapowiadają, że w ten sposób będzie wyglądała praca w objętych strajkiem szpitalach do czasu spełnienia postulatów.
Lekarze z protestujących w wielu regionach Polski szpitali domagają się natychmiastowego 30-procentowego wzrostu wynagrodzeń, ale do kwoty nie mniejszej niż 2,4 tys. zł brutto miesięcznie, i 100-procentowej podwyżki w przyszłym roku. Uważają też, że dwa regiony - Śląsk i Mazowsze - są dyskryminowane przy podziale środków na ochronę zdrowia. Protestujący chcą też zwiększenia publicznych nakładów na ochronę zdrowia do wysokości co najmniej 6% PKB.