Rozpędzona demonstracja w Mińsku
Oddziały specjalne białoruskiej milicji
rozpędziły wieczorem demonstrację poświęconą pamięci
zaginionych polityków i dziennikarza, zorganizowaną w centrum
Mińska.
Protest odbył się w 6. rocznicę zaginięcia byłego przewodniczącego Centralnej Komisji Wyborczej Wiktora Gonczara oraz jego przyjaciela, biznesmena Anatolija Krasowskiego. Około 60 demonstrantów przybyło na Plac Październikowy ze zdjęciami Gonczara, Krasowskiego, a także innych zaginionych - byłego ministra spraw wewnętrznych Jurija Zacharenki i operatora rosyjskiej telewizji ORT Dmitrija Zawadzkiego.
Przywódca Zjednoczonej Partii Obywatelskiej Anatolij Liebiedźka powiedział Polskiemu Radiu, że dopóki u władzy jest prezydent Łukaszenka, nie ma szans na to, aby odpowiedzialni za porwania tych czterech osób stanęli przed sądem. Tłumaczy się to tym, że ślady wiodą do najwyższych gabinetów władzy - dodał Liebiedźka.
Część z demonstrantów, których usuwano z głównego placu Mińska, wracała potem na miejsce manifestacji. Milicja nie biła protestujących, zdarzały się jednak przypadki poszturchiwania czy kopania. Po półtorej godzinie protest zakończył się. Na razie nic nie wiadomo o ewentualnych zatrzymaniach.
Białoruska opozycja oskarża władze o zorganizowanie szwadronów śmierci, które miałyby likwidować oponentów politycznych. Według badań socjologicznych coraz więcej Białorusinów jest przekonanych, że zaginięcia mają charakter polityczny. Unia Europejska i Stany Zjednoczone naciskają na władze w Mińsku, aby przeprowadziły niezależne śledztwo w sprawie zaginięć. Sprawą zainteresowała się też białorusko-rosyjska komisja przy Radzie Obrony Praw Człowieka przy prezydencie Rosji. Ma ona skierować list do prokuratora generalnego Białorusi z prośbą o wyjaśnienie, na jakim etapie jest śledztwo.
Akcje podobne do piątkowego protestu w Mińsku zapowiedziano w Rosji, Kazachstanie i Kirgistanie. Wiec poświęcony pamięci zaginionych miał się odbyć w stolicy Rosji, jednak moskiewska milicja nie zezwoliła na jego zorganizowanie. Ale działacze ruchu "My!", którzy organizują protest, zapowiadają, że i tak przyjdą pod ambasadę Białorusi.
Piotr Pogorzelski (Polskie Radio)