Rozpacz w Berlinie
Milion osób obserwowało na telebimach pod Bramą Brandenburską w Berlinie półfinałowy mecz Niemcy-Włochy. Po zakończeniu meczu niemieccy kibice pogrążyli się w rozpaczy.
05.07.2006 | aktual.: 05.07.2006 02:24
Kibice reagowali żywiołowo na wydarzenia rozgrywające się na stadionie w Dortmundzie. Nie milkły okrzyki "Deutschland, Deutschland", a po każdej udanej akcji niemieckiej drużyny nad głowami tłumu falował las czarno-czerwono-złotych flag.
Po meczu wielu miało łzy w oczach. Z głównego bulwaru stolicy Niemiec - Unter den Linden, gdzie po wcześniejszych sukcesach niemieccy fani bawili się do białego rana, znikły narodowe flagi. Zapanowały smutek i apatia. Kibice ukradkiem chowali niemieckie flagi do kieszeni i toreb. Tylko sporadycznie usłyszeć można było okrzyki "Niemcy, Niemcy".
Ze spuszczonymi głowami ludzie podążali do pobliskich stacji metra. Liczne bary i restauracje rozlokowane wzdłuż bulwaru, w minionych tygodniach oblężone do późnej nocy, nie cieszyły się tym razem powodzeniem.
Skrzyżowanie ulic Unter den Linden i Friedrichstrasse - miejsce, w którym zmotoryzowani kibice na cześć niemieckiej drużyny popisywali się wyszukanymi koncertami klaksonów, a współpasażerowie tańcem na tylnych siedzeniach pojazdów, sprawiało tym razem przygnębiające wrażenie. Na sygnale jeździły jedynie karetki odwożące do szpitali wycieńczonych kibiców.
Grupa młodych ludzi, nie mogąc widocznie pogodzić się z porażką niemieckiej drużyny, usiłowała dodać sobie animuszu skandując nieprzychylne wobec Włochów hasło. "Italia - mafia, Italia-mafia" - krzyczeli. Inna grupa wołała - "Podpalam pizzerię i śpiewam Deutschland".
Aktywiści skrajnie prawicowej NPD rozdawali wracającym do domu kibicom plakietki z sercem w niemieckich barwach i napisem "Serce dla Niemiec". "Nie załamujcie się" apelował ubrany w czarny strój rosły NPD-owiec. "Nie bierzcie tego, to naziści" - ostrzegała przechodniów ubrana w punkowy strój dziewczyna.
Nie do wszystkich dotarło jeszcze, że Niemcy przegrały mecz o wejście do finału. "Niemcy mistrzem świata" - wołał z uporem, idąc po północy pod prąd, w kierunku Bramy Brandenburskiej, mocno podchmielony mężczyzna.
Niemal całkowicie niewidoczni byli w Berlinie kibice włoscy. Nie widać było włoskich flag, ani większych grup włoskich kibiców. Znajdującą się w pobliżu włoską restaurację krótko po północy zamknięto, być może w obawie przed ekscesami. To właśnie tutaj godzinę wcześniej schroniła się grupa włoskich kibiców ścigana przez niezadowolonych z wyniku Niemców.(PAP)
Jacek Lepiarz